Poniżej dzielimy się naszymi doświadczeniami dotyczącymi podróżowania z małymi dziećmi. Wybór wskazówek jest oczywiście subiektywny, a ich wdrożenie zależy od rodziców maluchów i ich indywidualnych przekonań.
1. Bir, iki, üç
Nauczcie dzieci znajomości kilku podstawowych słów i zwrotów w języku tureckim. Nic tak nie rozczuli Turków, jak widok małego obcokrajowca liczącego ze swadą do 10 po turecku. W naszym przypadku taka wyliczanka w wykonaniu córki zagwarantowała nam zaproszenie na herbatę gdzieś na odległych bezdrożach, w małej wiosce, gdzie sączący herbatę panowie początkowo obawiali się odezwać do rodziny cudzoziemców, która nieoczekiwanie zaparkowała przed ich domem. Dopiero pokaz zdolności językowych córki rozluźnił atmosferę i rozładował wiszącą w powietrzu niepewność co do naszych intencji.
Podobny, zbawienny efekt na obsługę restauracji i innych lokali gastronomicznych ma złożenie przez dziecko samodzielnie zamówienia, na przykład na sok brzoskwiniowy (czyli şeftali suyu).
Oczywiście istnieje również ciemniejsza strona tej językowej edukacji. Nasze dzieciaki szybko podchwyciły nieuprzejmy zwrot, stosowany przez nas w celu odstraszenia natrętnych sprzedawców przejażdżek na wielbłądach i namiętnie go później stosowały.
2. Bieganie po meczetach jest fajne
Niejednokrotnie spotkaliśmy się z wyrazami współczucia kierowanymi do naszego potomstwa lub też wręcz z zarzutami, że niepotrzebnie je dręczymy zwiedzaniem kolejnego meczetu czy stanowiska archeologicznego. Spieszymy więc z zapewnieniem, że taki rodzaj aktywności może dostarczyć najmłodszym mnóstwo frajdy.
Najciekawsze są odwiedziny w meczetach: po pierwsze dzieciaki lotem błyskawicy dopadają fontannę ablucyjną (tr. şadırvan), żeby dokładnie umyć sobie ręce, stopy i głowę. W ciepłe dni taka kąpiel to czysta radość! Następnie udajemy się do wnętrza meczetu, tuż przed wejściem ściągamy obuwie, a w przypadku żeńskiej części redakcji TwS - zakładamy chustę. Przebrana mama wygląda o wiele ciekawiej, niż ta widywana na co dzień.
We wnętrzu meczetów panuje miły chłód i półmrok, dający chwilę wytchnienia, a wyłożone dywanami podłogi to wyśmienity teren biegów lub relaksu na leżąco. Warto podkreślić, że w przeciwieństwie do kościołów, w meczetach nigdy nie spotkaliśmy się z próbami pacyfikowania rozbawionych dzieci. Zdarzało się natomiast, że nasi nieletni dołączali do biegających już po meczecie gromady młodych Turków.
Podobnie ma się sprawa ze zwiedzaniem antycznych miast. O ile dokładna historia takiego miejsca nie jest dla najmłodszych szczególnie wciągająca, to możliwość wspinania się na rozmaite budowle, ze szczególnym uwzględnieniem teatrów i buleuterionów jest przednią rozrywką. W antycznej Perdze nasz syn stawiał pierwsze kroki we wspinaczce, nieoczekiwanie machając do nas z kamiennego bloku wyższego niż on. Jak tam wlazł, pozostanie dla nas tajemnicą...
Kilkuletnie dzieci mogą również poczuć się bardziej profesjonalnie, jeżeli wręczy się im aparat fotograficzny i wskaże obiekty godne uwiecznienia, nawet jeżeli najczęściej fotografowani będą rodzice i rodzeństwo, to po takiej wizycie pozostanie świetna pamiątka.
3. Aż ślinka cieknie
Jedną z największych przyjemności podczas podróżowania jest odkrywanie lokalnych smaków i ciekawych potraw. Nie pozbawiajcie dzieci tej radości, na pewno znajdą coś dla siebie w szerokim repertuarze tureckich przysmaków.
Naturalnym odruchem rodzica jest ochrona dziecka przed nieznanym, ale w przypadku tureckiej kuchni nie ma się czego obawiać. Nasz syn przygodę z gastronomią turecką zaczynał w wieku 6 miesięcy od dań ze słoików produkowanych na tamtejszy rynek i zawierających wiele składników, które w Polsce wprowadza się do diety niemowlaka o wiele później. Najwyraźniej mu dobrze służyły, bo od tego czasu przeszedł sprawnie do kosztowania wszelakich dań z lokant i restauracji. Córka natomiast zdała egzamin na kulinarnego odkrywcę w wieku 13 miesięcy, kiedy to została nakarmiona przez obsługę pensjonatu mielonymi kotlecikami (czyli köfte). Gdy córka miała ich pełną buzię, gospodyni zapytała nas z niewinną miną: 'Czy to jest ok?' Okazało się, że jak najbardziej ok!
Ulubione potrawy tureckiej kuchni zjadane przez nasze potomstwo to: pilaw (gotowany na sposób turecki ryż), köfte, lahmacun i pide z serem oraz zupy, ze szczególnym uwzględnieniem tej przygotowywanej z soczewicy (tr. mercimek çorbası) oraz kurczakowej (tr. tavuk çorbası). Jeżeli natomiast chodzi o napoje, to wygrywa bezapelacyjnie wspominany już sok brzoskwiniowy, tuż za nim w dziecięcej klasyfikacji znajduje się ayran. Herbata parzona po turecku, ciemna, mocna i słodka, to najczęstszy wybór naszego syna.
Trzeba się też psychicznie przygotować na obdarowywanie potomstwa jedzeniem przez Turków, co zdarzyć się może w każdej sytuacji - w autokarze, na ulicy, na stacji benzynowej, w hotelu czy też w lokancie, w postaci gratisowej porcji pilawu. Często znienacka w rękach przechodniów pojawiają się batoniki, czekoladki czy owoce, które są następnie szybko i bez konsultacji z rodzicami przekazywane najmłodszym.
4. Çok tatlı çocuklar!
Ten okrzyk oznacza zachwyt nad 'bardzo słodkimi dziećmi' i w rozmaitych odmianach towarzyszy nam podczas kolejnych podróży po Turcji. Turcy bowiem dzieciaki uwielbiają: własne potomstwo rozpieszczają nad miarę, a nad cudzym, zwłaszcza płowowłosym - po prostu rozpływają się w wyrazach miłości.
Jednakże zachwyt nad nieletnimi może przybierać inne, oprócz werbalnej, formy. Wspominaliśmy już o obdarowywaniu słodkościami, ale oprócz tego należy przygotować się na nieustanne próby pogłaskania lub pocałowania maluchów. Niektórzy Turcy biorą dzieci na ręce bez pytania o zgodę rodziców, a jeżeli maluchowi zdarzy się upadek, to z pewnością łatwo zgromadzi wokół siebie troskliwy tłum współczujących przechodniów.
Miłość Turków do dzieci bywa również pomocna podczas podróży. Nie jest problemem znalezienie w restauracji kelnerów chętnych do zabawiania maluchów, podczas gdy rodzice w spokoju mogą zjeść posiłek. Być może uda się nawet dzieciakom zwiedzić zaplecze lokalu i otrzymać darmowego loda. Podczas jazdy autokarem nasza córka, mająca wówczas 1,5 roku, połowę trasy przejazdu spędziła z konduktorem, który za cel postawił sobie jej zabawienie i pokazanie z bliska, jak pracuje kierowca. W kolejce do bramy na lotnisku córkę zabawiała natomiast pani odpowiedzialna za ochronę i bezpieczeństwo podróżnych.
W końcu - zachwyty nad dziećmi mogą przybrać postać próby uwiecznienia ich aparatem fotograficznym, najczęściej 'ukrytym' w telefonie komórkowym. Czasami wykonanie zdjęcia poprzedzone jest zapytaniem o zgodę, ale nie jest to regułą. Cóż pozostaje rodzicom? Pogodzenie się z takimi sytuacjami lub rozpoczęcie pobierania opłat za zdjęcia ich potomków ;)
5. Nocnik jako urządzenie wielofunkcyjne
Tak, to nie żart. Kiedy po raz pierwszy wyruszaliśmy z dziećmi na samochodową wyprawę do Turcji, nocnik zabraliśmy na samym końcu, chociaż nie mieliśmy go nawet na liście rzeczy do zapakowania. Od tego czasu jest naszym wiernym towarzyszem podróży. Sprawdza się w warunkach polowych oraz tam, gdzie toalety publiczne swoim wyglądem lub stanem zabrudzenia skutecznie zniechęcają dzieciaki do wizyty. Oprócz tego podczas jazdy służy jako podręczny kosz na śmieci, opróżniany na kolejnych przystankach.
Oprócz nocnika ważnym elementem wyposażenia podróżniczego okazały się chusteczki nawilżane dla niemowląt. Pomimo tego, że nasze pociechy wyrosły już z wieku pieluszkowego, chusteczki nadal się przydają. Poza oczywistym zastosowaniem higienicznym, sprawdzają się do czyszczenia (prawie) wszystkiego: brudnych rąk i twarzy, powierzchni stołu czy samochodowego kokpitu. Natomiast przedmiotem, który nigdy nam nie towarzyszył w wyprawach, jest wanienka dla niemowląt. Jej rolę doskonale pełniły umywalki hotelowe.
Na tym kończymy nasz krótki przewodnik, więcej informacji znajdziecie w naszym tekście o artykułach dziecięcych. Dowiecie się z niego, jakie produkty dla niemowląt i dzieci są dostępne w Turcji, ile kosztują i gdzie je znaleźć.
Jeżeli chodzi natomiast o systematyczny poradnik dotyczący podróżowania z dziećmi, to najobszerniejszym źródłem wiedzy jest polecana przez nasz portal książka Podróżuj z Dzieckiem autorstwa zaprzyjaźnionych z nami podróżników i fotografów czyli Ani i Krzysia Kobusów.
Odpowiedzi
z dwójką maluchów weselej :)
Wysłane przez Wędrowniccy (niezweryfikowany) w
tak - z dwojgiem dzieci weselej, w zeszłym roku jadąc do Gruzji przez kilka dni byliśmy w Turcji, nasz syn - wówczas 3,5 roczny Jaub nawet został kucharzem ;)
http://wedrowniccy.pl/nasze-podroze/2012-gruzja/04-jakub-kucharzem/
Pozdrawiamy!
Wędrowniccy.pl
Zdecydowanie weselej :)
Wysłane przez Iza w
wkrótce w piątkę, z trójką dzieci...
Wysłane przez Wędrowniccy (niezweryfikowany) w
W tym roku jesteśmy nieco uziemieni, ale to tylko wzmacnia apetyt na przyszły rok... jak wszystko dobrze pójdzie, Turcja też będzie ujęta w tym planie ;)
Koniecznie - kierunek Turcja!
Wysłane przez Iza w
Czemu nie? ;)
Wysłane przez Wędrowniccy (niezweryfikowany) w
W Turcji był to nasz drugi raz, pierwszy raz w 2008 roku kilkutygodniowa objazdówka autostopem po zachodniej (nie tylko południowej) Turcji. Wschodnia jej część wciąż na nas czeka... szczególnie południowo-wschodnia :). Turcja ma tylko jedną, poważną z naszego punktu widzenia wadę... cenę paliw! "Więcej wad nie pamiętam" ;) Zalet za to bez liku !!!
Polecamy wszystkim, można pojechać w ciąży, można z małymi dziećmi... można zawsze liczyć na pomocną dłoń, jeszcze zanim o pomoc się poprosi - to przywraca wiarę w drugiego człowieka :D