Nie wiem, czy są wśród Was osoby czytające regularnie blogi podróżnicze - ja przyznaję się uczciwie, że wiele takich blogów śledzę. Jest to dla mnie ciekawe źródło informacji o świecie i podróżach, a wśród polskich blogów poświęconych podróżowaniu jest wiele niezwykle wartościowych poznawczo i wciągających czytelniczo pozycji, napisanych piękną polszczyzną i zilustrowanych świetnymi zdjęciami. Podczas lektury blogów zebrała się jednak we mnie pewna masa krytyczna rozgoryczenia i na tych mniej przyjemnych aspektach wpisów na niektórych blogach chciałabym się poniżej skupić. Być może odbierzecie to jako zwykłe marudzenie, ale jeżeli moje uwagi sprawią, że chociaż jeden z twórców blogowych zastanowi się nad swoją działalnością lub też przekonam Was, że do wielu wpisów należy podchodzić z dystansem, to mój cel zostanie osiągnięty.
1. Uogólnianie jednorazowych doświadczeń
Blogerzy podróżują wiele, a przynajmniej takie odnosi się wrażenie śledząc ich wpisy. W tym samym roku potrafią relacjonować swoje przygody z Azji, Afryki i Ameryki, przy okazji zaglądając na krajowe podwórko. Dzięki temu dany blog zyskuje szeroką publiczność - jeżeli kogoś nie interesują wyprawy do amazońskiej dżungli, to może wciągną go opisy plaż w Hiszpanii lub zwyczajów weselnych Turków. Podczas podróży gromadzą się cenne doświadczenia podróżnicze - najlepsze sposoby na szybki i tani transport, znalezienie noclegu na miejscu czy też ciekawe dla danej osoby miejsca.
Bloger-podróżnik zyskuje podczas swojej działalności sławę eksperta od wypraw i wszelkich spraw związanych z turystyką. Niestety zdarza się, że wygłasza przy tym publicznie swoje opinie i dzieli się informacjami zdobytymi podczas krótkiego pobytu w danym państwie w formie sugerującej olbrzymią wiedzę o tym skrawku świata. Z pewnym zażenowaniem przeczytałam niedawno na pewnym blogu, że im dalej na wschód Turcji się pojedzie, tym mniej religijne osoby się tam spotyka. Inni blogerzy z przekonaniem demaskują rzekome mity dotyczące realiów tureckich. Dowiedzieć się można, że tureckie kebaby zasadniczo nie różnią się od tych sprzedawanych w Polsce, no chyba że ilością dodawanego do buły z krojonym mięsem sosu. Ramazan też jest zupełnie nieodczuwalny dla podróżnych, chyba że na zasadzie ciekawostki kulturowej obserwowanej znad talerza z kebabem.
Tak, każdy ma prawo do własnych obserwacji i do dzielenia się nimi z innymi. Jednak w dobie powszechnego dostępu do sieci trudno oddzielić ziarno od plew, a takie uogólnione na cały kraj i wszystkie sytuacje pojedyncze obserwacje i jednostkowe doświadczenia nie powinny stanowić podstawy do wygłaszania swojego zdania tonem wyroczni i eksperta. W najlepszym razie czytelnik zostanie zaskoczony różnorodnością podawanych w tureckich restauracjach kebabów. W przypadku gorszym - zostanie bez zapasów żywności i możliwości zakupu ciepłego posiłku gdzieś w małej mieścinie na wschodzie kraju, do której nie dotarła jeszcze wiadomość, że Ramazanu się nie obchodzi, a tak w ogóle mieszkańcy powinni już dawno się zeświecczyć.
2. Promowanie podróżowania jako stylu życia
"Rzuciliśmy pracę w korporacji w Warszawie i przemierzamy świat na wrotkach/nartach/rowerach" - takie motto przyświeca niejednej inicjatywie blogowo-podróżniczej. Co więcej - każdy może to zrobić, to nic trudnego, trzeba tylko zapomnieć o obawach i odrzucić dotychczasowe, zgnuśniałe życie korposzczura, a świat stanie przed Wami otworem. Na osoby, które jeszcze się na taki krok nie zdecydowały, czekają wrzucane na blogi oraz fejsbukowe profile zdjęcia wyzwolonych podróżników: to my na Evereście, tutaj przepływamy wpław Nil, a tutaj - plażujemy w Tajlandii - żyć nie umierać!
Chciałabym zwrócić autorom takich blogów uwagę, że warto zastanowić się nad różnorodną sytuacją życiową ich czytelników, wszak podróżowanie podobno poszerza horyzonty. Nie wystarczy pochylić się w zadumie nad biedą w Afryce i trudną sytuacją rolników w Chinach. Pamiętajcie, że Wasze porady na życie docierają nie tylko do singli, studentów kierunków humanistycznych i bezdzietnych par bez kredytu mieszkaniowego. Rodziny z gromadką dzieci, osoby z obciążeniem kredytowym i pracownicy kluczowych dla kraju profesji też często chętnie rzuciliby dotychczasowe życie i podążyli na deskorolce przez Atlantyk.
3. Zapewnianie, że to praktycznie nic nie kosztuje
Załóżmy przez chwilę, że uwierzyliśmy w promowany na blogach podróżniczych styl życia i postanowiliśmy wyruszyć w podróż dookoła świata. Podstawowe pytanie, jakie zapewne przychodzi wielu z Was do głowy, to "Ile to wszystko kosztuje?". Z lektury wielu blogów można odnieść wrażenie, że podróżowanie jest zajęciem darmowym, a wręcz - dochodowym. Blogerzy prześcigają się w udzielaniu rad finansowych - jak przeżyć w Turcji miesiąc za 500 zł i jak zaoszczędzić na 200 dni podróży w roku nie kupując przez 30 dni żywności.
Brutalna prawda jest inna i niestety powszechnie znana: nie ma niczego za darmo. Owszem, można podróżować tanio, wyszukiwać korzystne oferty lotnicze i spać na couchsurfingu lub w namiocie przy stacji benzynowej. Są jednak takie miejsca, których bez pieniędzy zobaczyć się nie da. Podróżowanie z ołówkiem w ręku i przeliczanie każdego grosza gwarantuje niezapominanie przeżycia, zapewne w formie koszmarów nocnych.
Jeżeli zastanawiacie się nad tym, w jaki sposób wielu blogerów finansuje swoje eskapady, to polecam zapoznanie się z wpisem o turystyce projektowej na blogu Rodzynki Sułtańskie. Warto uzmysłowić sobie również to, że wielu z podróżników podczas swoich wojaży po prostu pracuje - aktualizuje informacje w przewodnikach, robi zdjęcia do kolejnego albumu lub po prostu tyra przy zmywaku w Nowej Zelandii.
Z tym finansowym aspektem podróżowania wiąże się także zjawisko żebro-turystyki, o którym wspominałam już w moim wpisie 5 powodów, dla których amatorskie serwisy podróżnicze skazane są na porażkę. To szczególnie przykra praktyka żywienia się w podróży u ubogich mieszkańców odwiedzanych krajów. Owszem, my zjemy ich obiad za darmo, ale ktoś z tego powodu będzie o ten obiad uboższy - koszt został po prostu sprytnie przeniesiony. Ciekawi mnie reakcja gościnnej kurdyjskiej gospodyni, podającej zdrożonym podróżnikom talerz z gorącą zupą, na informację, ile wynosiła ich miesięczna korporacyjna pensja w Polsce.
4. Pogoń za zyskiem i sławą
Po co się podróżuje? Każdy ma swoją wersję i wytłumaczenie w imię czego zamiast siedzieć w przytulnym mieszkaniu naraża się na nieodłącznie związane z podróżami niewygody. Zapewne częstym, oficjalnie podawanym wyjaśnieniem jest chęć poznania świata, jego rozmaitych mieszkańców, próba zrozumienia innych kultur i zobaczenie najsłynniejszych miejsc. O czym się rzadko mówi, to panująca w pewnych grupach blogerów żądza sławy i pieniędzy. Dla wielu osób prowadzone blogi podróżnicze stają się sposobem na utrzymanie, lub przynajmniej nadzieją na przyszłe zyski.
W takim profesjonalnym podejściu do blogowania nie ma nic nagannego, jednak warto o nim pamiętać, czytając wpisy na podróżniczych blogach. Dlaczego? Otóż wielu blogerów odbywa rozmaite wyjazdy studyjne, sponsorowane przez biura podróży, agencje zajmujące się turystyczną promocją danego kraju itp. Istnieje wówczas niebezpieczeństwo popadnięcia w pułapkę wynikającą z wdzięczności - ktoś nam wyjazd opłacił, po mieście oprowadził, nakarmił - i jak tu pisać, że do takiego Zagrzebia nie warto pojechać?
5. Wartościowanie innych sposobów podróżowania jako gorsze
Zdarza się, że z tekstów podróżniczych na blogach przebija pewna duma, żeby nie napisać - pycha: "Ja tam dotarłam samodzielnie, wszystko sama załatwiłam, żadnemu biuru podróży zarobić nie dałam i tyle się dowiedziałam, doświadczyłam". Między wierszami czai się gdzieś pogarda, a przynajmniej poczucie wyższości nad tymi osobami, które wybrały się na wyjazd zorganizowany, a co gorsza - w formie all inclusive. Faktycznie, ich doświadczenia będą inne, ale czy to gorsza forma wyjazdu czy tylko mająca na celu coś innego, np. wypoczynek?
W moim przypadku zdarza się, że teksty o tanich sposobach na podróżowanie wywołują u mnie wyrzuty sumienia - dlaczego komuś udało się podróżować o wiele taniej, czy to z mojej strony zaniedbanie lub rozrzutność? Na szczęście przypominam sobie szybciutko, że jeżdżę dla siebie i dla czytelników portalu Turcja w Sandałach, i mój styl podróżowania jest po prostu odmienny od promowanego przez ten czy inny blog.
Odpowiedzi
Podpisuję się pod tym w 99%
Wysłane przez piosharks w
ale przyznaję uczciwie, że nie pasjonuję się na co dzień czytaniem takich blogów. Owszem czasem zajrzę do jakiegoś przez pomyłkę lub zaciekawienie. Inną sprawą jest przygotowywanie się do jakiegoś wyjazdu i zbieranie informacji o miejscach, wydarzeniach i innego typu ciekawostkach, które fachowe przewodniki z premedytacją lub niewiedzę pomijają. Wtedy sięgam do takich źródeł informacji, niekiedy rzeczywiście bardzo ciekawych i mniej lub więcej rzetelnych. Oczywiście robię to ze specjalnie w tym celu zaprojektowanym sitem subiektywności. Bo co komuś się podaba, to nie znaczy, że to będzie się podobało wszystkim i odwrotnie. Ten 1% zostawiam, bo może źle postrzegam (wirtualną) rzeczywistość?
Piękne określenie, to sito subiektywności
Wysłane przez Iza w
Odniosę się
Wysłane przez paprykova w
Zdjęcia, zdjęcia
Wysłane przez Iza w
Zdjęcia zostały zrobione w tym roku w ilościach przekraczających nasze oczekiwania i możliwości opanowania zebranego materiału. Spokojnie, będę je dodawać i tu, i na FB, tylko czasu potrzeba, żeby dojrzały do publikacji.
Wbrew pozorom, wcale nie czytam blogów podróżniczych nałogowo, zaglądam na kilka ulubionych, a do innych - kiedy ktoś je poleci lub mi się w wyniku wyszukiwania w sieci pokażą. Te kwiatki o kebabie i religijności Turków właśnie tak znalazłam.
Próba samego dodania
Wysłane przez Ewa w
Próba samego dodania komentarza zajęła mi około 20 minut. Jakieś przekierowania, odmowy na czerwono z wykrzyknikiem, to nie na moje nerwy. Są inne sposoby pozbywania się niechcianych gości.
Sprowokowałaś mnie swoim ostatnim postem. Ale od początku. Twojego bloga zaczęłam czytać od chwili, kiedy to wróciłam z ośmiodniowej wycieczki po Licji i poszukiwałam informacji na temat tej krainy, ale nie takiej gdzie można zjeść, gdzie zamieszkać, jak dojechać, co ile kosztuje, kto w jakiego boga wierzy, jak się ubiera..., szukałam informacji historycznych, legend, mitów..., i takowe u Ciebie znalazłam. Nawet w którymś z moich wpisów polecałam Turcję w Sandałach swoim Czytelnikom i dodałam ją do moich ulubionych.
Pozdrawiam serdecznie, ciepło całą Twoją podróżniczą Rodzinę.Kiedyś jeden z zaprzyjaźnionych blogerów pisał, że jedzie na zlot blogerów, bo tam nauczy się sztuki jego tworzenia od najlepszych, sławnych dziennikarzy, celebrytów..., nazwisk nie będę wymieniać!
-Jak To?
-Byłam zdumiona, bo blog to moje własne dziecko i lepić go będę na swój własny sposób. W blogowych portalach można przebierać i wybierać. Jak coś mi się nie podoba nie zaglądam tam więcej. Zresztą czytanie blogów nie jest moją pasją, moją pasją jest fotografia podróżnicza, reportażowa i opisy miejsc, które wywarły na mnie wrażenie i które poprzez zapisanie ich na blogu chronię od zapomnienia.
Piszesz cytuję: "W tym samym roku potrafią relacjonować swoje przygody z Azji, Afryki i Ameryki, przy okazji zaglądając na krajowe podwórko".
To wspaniałe, że mają czas i fundusze na podróże, ale jeśli robią to dla pieniędzy i zbyt "lekko podchodzą do tematu" to wtedy nie można tego nazwać pasją.
Ja osiągnęłam taki wiek, że mogę podróżować gdzie chcę i kiedy chcę, jedyną przeszkodą jest brak wystarczających funduszy, a zatem albo skupiam się na marzeniach, albo oszczędnie podróżuję sama, albo z biurem podróży, które to w ostatnich minutach wyprzedaje pozostałe miejsca.
Każdy wnikliwy obserwator i czytelnik potrafi oddzielić ziarno od plew. Moim skromnym zdaniem, bo raczej się nie wypowiadam na te tematy, prawdziwy podróżnik nie będzie oceniał kuchni - to jakaś obsesja ostatnimi czasy, jakby nic poza gotowaniem nie istniało. Blogi kulinarne biją rekordy popularności. A gdzie popularność wiedzy, gdzie historia, geografia, przyroda, botanika, gdzie dusza człowieka, gdzie własne przemyślenia, a nie zbyt często powtarzane informacje z Wikipedii ? Na pierwszy rzut oka widać, kto pisze ot tak sobie, a kto rzeczywiście dołożył ogromnych starań i rzetelnie podszedł do tematu.
A zatem nie przedłużając. Lubię Twojego bloga, bo jest w nim zawarta wiedza, pasja tworzenia, ciekawość i chęć dzielenia się tą odpowiednią informacją na temat Turcji, co zresztą nagrodzone zostało przyjęciem w Ambasadzie Polskiej. Podziwiałam.
Niechciani goście i inne takie
Wysłane przez Iza w
Przykro mi, że miałaś problemy z dodaniem komentarza, do tej pory nie dotarły do mnie inne głosy w tej sprawie - musimy się w gronie redakcyjnym zastanowić, jak to ulepszyć, faktycznie. Kiedyś na TwS-ie była możliwość dodawania komentarzy bez logowania, ale zaraz pojawiali się spamerzy, automaty i inne boty, które zalewały nas bełkotem reklamowym typu "kupcie tanie firmowe torebki czy zegarki". Ponieważ z racji naszych pasji często dostępu do sieci nie mamy, trzeba było jakoś zabezpieczyć portal i tak już zostało.
Co do kulinariów to staramy się czasem przemycić trochę wiedzy na temat kuchni tureckiej, głównie w zakresie tego, co podczas podróży po tym kraju warte jest spróbowania. Owszem, spotkała nas na tym obszarze krytyka, że zanadto upraszamy, bogactwa kulinarnego Turcji nie pokazujemy wystarczająco obszernie itd. Przyznaję się, że gotowanie nie jest naszą pasją, a podczas podróży skupiamy się głównie na zwiedzaniu miast, zabytków i podziwianiu przyrody. Te nasze zainteresowania znajdują potem odzwierciedlenie w tekstach na TwS-ie.
Za pozdrowienia i ciepłe słowa serdecznie wszyscy dziękujemy, cieszymy się, że nas czytasz!
Tym razem udało mi się wejść
Wysłane przez Ewa w