Smutek tropików czyli dylematy podróżnika

Sezon ogórkowy trwa w najlepsze, a w takim okresie najbardziej poczytne wywiady dotykają gorącego tematu podróżowania. W tym tygodniu wezmę na mój dekonstrukcyjny warsztat rozmowę, którą przeprowadziła ze znanym podróżnikiem i dziennikarzem, Tomkiem Michniewiczem, szefowa działu Podróże w portalu Gazeta.pl - pani Paulina Dudek. Tomka miałam okazję poznać osobiście, podczas rozmowy o Turcji przeprowadzonej z redakcją Turcji w Sandałach w ramach cyklu Reszta świata w radiowej Jedynce, więc mój felieton może mieć zabarwienie lekko osobiste.

Uroczy kociak, zupełnie jak Tomek

Rozmowa, która została opublikowana pod tytułem Podróże są świetnym sposobem na ucieczkę od życia, ale średnim na życie na portalu Gazeta.pl, ma charakter spowiedzi podróżnika, który wydaje się być rozczarowany swoim dotychczasowym stylem życia. Padają w niej stwierdzenia dotykające tak ciekawych tematów jak pogodzenie życia osobistego z częstymi wyjazdami, dylematy związane z prokreacją czy też związków pomiędzy państwem a religią. Jak widać, wiele kwestii i to dość od siebie oddalonych, zostało zebranych w formie stosunkowo krótkiego wywiadu. Oczywiście zdaję sobie doskonale sprawę, że całość ma na celu głównie promocję nowej książki Tomka, która ukazała się w kwietniu tego roku.

Przyjrzyjmy się jednak wspólnie, jakie to prawdy o sobie i otaczającym go świecie odkrywa przed nami Tomek. Pierwsza część wywiadu obraca się wokół kwestii najbardziej osobistych. Tomek rozważa ścieżkę rozwoju własnej kariery podróżniczej i w pewnym momencie z przerażeniem odkrywa, że jest do droga ku zatraceniu: "Idziesz jakąś życiową ścieżką i w pewnym momencie się dowiadujesz, że to jest piękna droga, fascynująca, ale prowadzi do naprawdę niefajnego celu. Zacząłem studiować biografie podróżników, odkrywców, ludzi, których uznajemy za wyczynowców. I zobaczyłem, że trudno wśród nich znaleźć kogoś, kto miał szczęśliwy finał. Śmiertelny wypadek, bankructwo, rozwód, samotność, nienawiść ze strony własnych dzieci - to była cena. Oni szli dokładnie tą samą drogą, co ja. I też im się bardzo podobała". I dalej w ten sam deseń "Bardzo mnie to przeraziło. Że kiedyś wrócę do domu, a tam będą puste ściany, bo moja żona będzie już mieszkała z kimś innym. I będę miał 65 lat, i kufer pełen pięknych zdjęć z różnych miejsc świata i ekstrawspomnień, tylko nie będzie komu ich opowiadać. Po powrocie miałem więcej pytań niż przed wylotem".

Każdy stoi przed takim zagrożeniem, niezależnie od wykonywanego zawodu i stylu życia - małżonkowie odchodzą do innych ludzi lub w zaświaty, przyjaźnie rozsypują się, pozostają tylko wspomnienia. Zasadniczą różnicą jest to, z kim decydujemy się spędzić czas, jaki jest nam dany. Chciałabym w tym momencie odwołać się do pięknej rozmowy z Elżbietą Dzikowską, opublikowaną w Wysokich Obcasach i zatytułowaną Podróżniczka, która nie lubi podróży. Tony Halik nie żyje już od 16 lat, ale jego żona nie zatraciła sensu i radości życia. Wspomina wspólne podróże, ale też dalej działa, publikuje, cieszy się każdą chwilą. Miała jednak to szczęście, że dzieliła doświadczenia podróżnicze z bratnią duszą i nie wahała się korzystać z tego, co przyniósł jej los.

Dalej Tomek przechodzi płynnie od kwestii samotności podróżnika do zagadnienia związanego z posiadaniem potomstwa. W tym momencie dowiadujemy się, że "w życiu podróżnika decyzja o dzieciach wiąże się z o wiele większą zmianą niż u statystycznego Kowalskiego. Jeśli masz pracę od 9 do 17 i ona nie jest uzależniona od tego, że cię nie ma w domu, jest o wiele łatwiej wszystko zorganizować. Najgorsze jest podjęcie decyzji o odkreśleniu całej swojej przeszłości. Musiałabyś zacząć od zera". Ten fragment nie dziwi mnie wcale, od samego Tomka słyszałam już wcześniej stwierdzenie, wypowiadane z pewną grozą, że posiadanie dzieci skutecznie hamuje zapędy podróżnicze i że to już nie jest to samo, co bez dzieci. Faktycznie, nie jest i być nie może. Jednak kategorycznie protestuję i nie zgadzam się z tym odkreślaniem całej swojej przeszłości. Dzieci są naturalnym przedłużeniem naszego istnienia, a nie kulą u nogi. Wiele spraw trzeba sobie po ich pojawieniu się na świecie przeorganizować i przedefiniować, ale nie jest to wyrok dożywocia. Pewne ograniczenia w podróżowaniu z dziećmi są naturalne, ale nie dramatyzujmy, wszystko da się ogarnąć, a dzieci szybko rosną. Natomiast jeżeli Tomek posiada jakiekolwiek wątpliwości co do ich posiadania, to apeluję - nie rób sobie takiego kuku! Umęczysz się, a przy okazji możesz zniszczyć komuś życie.

Jednak w tej pierwszej części rozmowy najbardziej rozsierdziły mnie te wypowiedzi, w których Tomek przyznaje, że zazdrości osobom posiadającym pracę od 9 do 17. Pomijam już fakt, że "9 to 5 job" to kalka z innych, zachodnich realiów, w Polsce często jest po praca od godziny 6 czy 7. W słowach Tomka, który sugeruje, że osoby zazdroszczące mu podróżowania nie wiedzą co mówią, znajduję jedynie kokieterię, niegodną tak postawnego mężczyzny. Stwierdzenie, że taksówkarz, wyrażający zachwyt wyjazdem Tomka na Karaiby, tak w gruncie rzeczy ma lepiej, bo Tomek będzie tam pracował, budzą mój mocny sprzeciw i wściekłość. Proponuję Tomkowi, żeby popracował sobie jak ten "statystyczny Kowalski", o którym wspomina i później ponownie się wypowiedział. Osoby wzburzone moim sprzeciwem uprzejmie informuję, że znam obie strony medalu i absolutnie nie chciałabym wrócić do czasów, kiedy to zapieprzałam w robocie od 7 do 17, a potem wieczorem przygotowywałam się w domu do kolejnego dnia pracy, i tak dzień w dzień. Zdecydowanie bardziej cenię sobie zalety wolnego zawodu, podróży służbowych i nienormowanego czasu pracy.

Im dalej w las, tym gorzej, niestety. Tomek przechodzi od rozważań natury osobistej, do wypowiedzi o szerokim świecie i zróżnicowaniu kulturowym. Czego się można dowiedzieć? Przykładowo tego, że "W krajach muzułmańskich islam równa się państwowość". Tomku, gdzie ty byłeś? Tak, wiem, w Arabii Saudyjskiej, o której piszesz w tej najnowszej książce. Jeżeli przez kraje muzułmańskie rozumiemy tu kraje, w których obowiązuje prawo szariatu, to z tego cytowanego fragmentu wychodzi masło maślane - czyli tautologia. Jeżeli natomiast przyjmiemy, że kraje muzułmańskie to kraje, w których większość mieszkańców jest wyznawcami islamu, to przepraszam bardzo, ale Tomek gada bzdury. Czy ten wyśmienity podróżnik, który "przez ostatnie 13 lat odwiedził 52 kraje" nie zajrzał nigdy do Albanii ani Turcji? Nawet jeżeli tego nie zrobił (a wiem, że w Turcji nie był), to przed taką publiczną wypowiedzią wypadałoby się przygotować merytorycznie, prawda?

Dalsze rozważania Tomek na temat relacji państwo-religia prowadzą go na grząski grunt sytuacji w Polsce. Zacytuję, ale ciężko mi będzie to skomentować "Polska w wielu przejawach jest państwem wyznaniowym. Bo decyduje religia. O tym, jak są zbudowane przepisy prawa, jak wygląda edukacja w szkołach, służba zdrowia. Jesteśmy normalnym państwem wyznaniowym. Tylko ponieważ to jest katolicyzm, odwieczne polskie wyznanie, to nam się wydaje, że tak powinno być. Musielibyśmy spojrzeć np. z Grenlandii, żeby dostrzec, że nie ma wielkiej różnicy między Polską i Iranem". No nie wiem, jakoś na co dzień nie czuję się skrępowana tą religijną opresyjnością polskiego katolicyzmu. Dowiadujemy się też, że "Dziewięćdziesiąt procent Polaków określa się mianem katolików, mimo że w ogóle nie wie, o czym mówi". Piękna generalizacja - odczytana dosłownie oznacza, że żaden z Polskich katolików nie wie, w co wierzy, nie zna dogmatów wiary i jest tępym idiotą. Bardzo bym chciała, żeby takie stwierdzenia były poparte jakimiś danymi, ale rzucane mimochodem słowa ranią zapewne wiele osób, czyż nie?

Dochodzimy w końcu do słynnego już sporu o to, czy ktoś jest turystą czy też podróżnikiem. Nasz podróżnik Tomek z radością stwierdza: "Bardzo się cieszę, że pojechaliśmy w miejsca niewycieczkowe." O jakich miejscach mowa? Po pierwsze - o dżungli w Kamerunie (faktycznie, mało wycieczkowy zakątek), o drugie - do Arabii Saudyjskiej (ciekawy pomysł), a po trzecie - o Nowym Orleanie (że niby nie ma w nim milionów turystów?). Chodźmy jednak dalej, czeka nas ważna lekcja z dziedziny antropologii kulturowej. "Jest olbrzymia różnica między wycieczką a podróżą. W trakcie wycieczki wystawiasz się na kontakt ze światem tylko w takim zakresie, który jest dla ciebie akceptowalny w danym momencie. A podczas podróży, czy ci się podoba kultura, czy nie, jesteś w niej". Czy mam rozumieć, że podróżnik jest rozbitkiem na wyspie, z której nie ma ucieczki? O nie, przecież ma świadomość, że jego sytuacja jest tymczasowa, a w ojczyźnie czekają na niego znane warunki i swojskość. Wyczuwam tutaj wibracje wyższości odczuwanej przez "prawdziwego turystę", który pije z lokalsami nad turystą, który też pije, ale w hotelu, obsługiwany przez tubylczą ludność.

Pozostawiłam na koniec prawdziwą perełkę wśród złotych myśli Tomka. Zapytuje on prowadzącą z nim wywiad dziennikarkę: "Kiedy ostatni raz jechałaś z kimś windą i prowadziłaś na tyle interesującą rozmowę, że chciałabyś pojechać dalej?" Co prawda pani Dudek przytomnie zauważa: "Myślę, że nie mamy jeszcze takich wysokich budynków...", jednak samo pytanie powala swoją absurdalnością. W tym miejscu pragnę przeprosić pana Maksa Cegielskiego, któremu zarzucałam nietrafny wybór lotniska jako miejsca do prowadzenia rozmów głębokich i znaczących. Winda przebija lotnisko, zdecydowanie. Dowiedziałam się przy okazji o zwyczajach panujących w USA: "W Stanach jeśli idziesz naprzeciwko kogoś i się widzicie, to do standardu należy przywitanie się" - obiecuję przetestować to przy najbliższej wizycie w Nowym Jorku.

Bibliografia

  1. Podróże są świetnym sposobem na ucieczkę od życia, ale średnim na życie, rozmowa Pauliny Dudek z Tomkiem Michniewiczem
  2. Podróżniczka, która nie lubi podróży, rozmowa Alicji Dąbrowskiej z Elżbietą Dzikowską