Autor:
Wydawnictwo:
Rok wydania:
Język:
Orientacyjna cena książki:
Rodzaj książki:
Rzadko zdarza mi się zamieszczać niepochlebną recenzję przeczytanej książki, a zapewne jeszcze rzadziej - książki, której nie przeczytałam w całości. Tym razem zdecydowałam się na ten krok w celu ostrzeżenia potencjalnych nabywców A Brief History of the Middle East: nie kupujcie tej pozycji, to strata czasu poświęconego na lekturę oraz wydanych pieniędzy!
Aby nie pozostać gołosłowną, przyjrzyjmy się nieco temu dziełu autorstwa Christophera Catherwooda. Czym zasłużyło ono na tak mocne słowa? Książkę nabyłam w celu poszerzenia nieco swoich horyzontów, do tej pory dość mocno ograniczonych do historii Turcji, o dzieje terytoriów z nią sąsiadujących. Srodze się jednak zawiodłam - przedstawienie samych dziejów ludów zamieszkujących tereny tzw. Bliskiego Wschodu zajmuje autorowi stosunkowo niewielką część pracy. Większość przestrzeni zajmują rozmaite dywagacje na temat aktualnych problemów państw bliskowschodnich, powiązane, w często niejasny sposób, z ich przeszłością. Autor często wchodzi w polemikę ze znawcami problematyki tej części świata, jednakże nie wynikają z tego żadne ciekawe wnioski.
Być może mój zarzut wynika z przekonania, że historii nie należy odczytywać w kontekście sytuacji obecnej, co nie oznacza oczywiście, że ów stan współczesny nie jest efektem procesów historycznych. Jednakże zbyt mocne nastawienie na odczytywanie wszelkich wydarzeń z przeszłości przez pryzmat chwili obecnej powoduje, że zatraca się pierwotne założenie książki, którą, jak wnioskuję z tytułu, miało być przedstawienie historii, a nie sytuacji bieżącej na Bliskim Wschodzie.
Drugi zarzut, również mocno subiektywny, wynika z całkowitej niekompatybilności poglądów autora z moimi prywatnymi przekonaniami. Za przykład owej niezgodności pozwolę sobie przytoczyć interpretację tzw. 'rzezi Ormian' w czasie I wojny światowej. O ile nie sposób negować faktu, że setki tysięcy Ormian spotkała śmierć lub wygnanie z rodzinnych stron we wschodniej Anatolii, o tyle słowa autora, który pisze, iż 'był to zapomniany Holocaust, w każdym calu dorównujący w barbarzyństwie (sytuacji) żydów w latach 40-tych XX wieku' wydają się być zbyt mocne. Co więcej, tak chętnie w innych miejscach posiłkujący się cytatami z dzieł uznanych autorytetów w kwestiach bliskowschodnich Catherwood, w tej kwestii nie przytacza żadnej opinii innego autora. Tymczasem aż prosiłoby się w tym miejscu zderzenie podawanych danych z tymi opublikowanych w pracach Bernarda Lewisa - byłby to ciekawy dwugłos w tej kwestii. Oczywiście miejsc, w których nie zgadzam się w interpretacjami Catherwooda jest w tej książce znacznie więcej.
O ile dwa pierwsze zarzuty można uznać za mocno subiektywne i nie przesądzające o jakości książki, o tyle trzeci zdecydowanie dyskwalifikuje ją jako źródło wiedzy. Są to rozsiane w tekście oczywiste i łatwo znajdowane błędy merytoryczne. Pozwolę sobie podać kilka z nich (z oczywistych względów najłatwiej jest mi wskazać te kwestie, które dotyczą spraw tureckich). Po pierwsze autor stwierdza, że Hagia Sophia nadal pełni w Stambule funkcję meczetu, a przecież, co potwierdzić może ogromna rzesza odwiedzających ją turystów, już od 1931 roku jest ona placówką muzealną. Po drugie, autor konsekwentnie nazywa brankę bałkańskich chłopców słowem dervishme, gdy w rzeczywistości jej turecka nazwa to devşirme. Po trzecie, autor nadaje Mustafie Kemalowi rangę generała w czasie walk o Gallipoli, podczas gdy służył on wówczas jako kaymakam, co odpowiada polskiemu stopniu podpułkownika.
Przyznaję, że błędy zdarzają się każdemu, jednakże ich zagęszczenie oraz zakres, świadczący o ignorancji autora w wielu kwestiach, wywołały u mnie podczas lektury tej książki narastające ze stronicy na stronicę uczucie podejrzliwości: jakże mam zaufać przekazywanym informacjom, jeżeli w kwestiach mi znanych zostały popełnione podstawowe pomyłki? W rezultacie dobrnęłam do połowy książki i uczuciem głębokiego rozczarowania odłożyłam ją na półkę.