Ekipa TwS z wizytą w Ambasadzie RP w Ankarze

Niezbadane są ścieżki podróżnicze, a droga przynosi nam co chwilę niespodzianki. Jedną z największych, aczkolwiek całkiem nieoczekiwanych atrakcji jesiennej wyprawy 2014, która całkiem niedawno się zakończyła, była wizyta w Ambasadzie Rzeczypospolitej Polskiej w Ankarze. Od razu spieszę z wyjaśnieniem, że powodem tej wizyty nie były żadne tarapaty, w które moglibyśmy wpaść podczas wyprawy - i całe szczęście!

Brama Ambasady RP w Ankarze stoi przed nami otworem

W przeddzień wyjazdu z Kapadocji, którą przemierzyliśmy dokładnie przez 10 dni, napisałam na naszej grupie na FB, że będziemy kierować się w stronę stolicy Turcji. Nie spodziewałam się, że już po chwili otrzymam wiadomość od pana Stanisława Kargula, Konsula i kierownika Wydziału Konsularnego zapytanie o szczegóły naszego pobytu w Ankarze. Okazało się, że przygotował on dla nas wspaniały prezent - zaproszenie do zwiedzenia samej placówki, a przede wszystkim - spotkanie z samym Ambasadorem RP, panem Mieczysławem Cieniuchem.

Ekipa TwS pozuje z Ambasadorem RP, panem Mieczysławem Cieniuchem

Z samego rana pognaliśmy więc z Avanos do Ankary, tym razem starannie ignorując rozmieszczone wzdłuż trasy przejazdu brązowe kierunkowskazy. Chcieliśmy koniecznie zdążyć na spotkanie, zwłaszcza, że pan Ambasador zaraz potem wyjeżdżał do Stambułu. Nieco nas tylko niepokoił nasz wygląd, absolutnie niezgodny ze wszelkimi protokołami dyplomatycznymi. Po miesiącu włóczęgi po tureckich bezdrożach jakoś nie mieliśmy w walizkach odprasowanego garnituru i sukni o stosownym kroju. Postaraliśmy się na tyle, na ile byliśmy w stanie, tj. zmieniliśmy szorty na długie spodnie.

Budynek Ambasady RP w Ankarze

Około południa dotarliśmy pod wskazany adres czyli na Atatürk Bulvarı nr 241 i zgodnie z otrzymanymi instrukcjami zignorowaliśmy zakazy wjazdu pod budynek Ambasady RP. Czekała nas jeszcze kontrola bezpieczeństwa, którą przeszedł nas wierny pojazd. Pan strażnik sprawdził, czy nie przewozimy żadnych wybuchowych ładunków i delikatnie dopytał się o zakurzony wygląd Myszkowozu. Faktycznie, po przejeździe szutrową drogą pod wulkanem Hasan Dağı prezentował się niezbyt reprezentacyjnie, czyli doskonale wpisywał się w wygląd reszty ekipy TwS.

Pan Stanisław Kargul powitał nas oficjalnie przed budynkiem Ambasady i zaprosił do zwiedzenia jej wnętrz. Trzeba przyznać, że to wspaniała budowla, przypominająca polski dworek szlachecki, urządzona z przedwojennym smakiem i elegancją. Szczególnie spodobały się nam dwie ciekawostki związane z siedzibą Ambasady. Po pierwsze - meble dla tej placówki zostały wykonane w Polsce i przewiezione do Turcji, a ich projekt zakładał nawiązanie do Ankary, znanej wówczas jako Angora. Nóżki mebli mają kształt kopytek kozy angorskiej, z włosia której pozyskuje się moher. Sprawdziliśmy - faktycznie tak wyglądają!

Wnętrze Ambasady RP - uwagę przyciągają nóżki mebli

Po drugie, w jednej z sal wymalowane są najważniejsze miasta Polski, czyli Warszawa, Kraków, Wilno i Lwów. Ambasadę najwyraźniej ominęły zawirowania historii, dzięki czemu zachowała oryginalny przedwojenny wygląd, a wszystkie orły - swoje korony. Historię budynku możecie poznać czytając ciekawy artykuł na stronach samej placówki - to fascynująca lektura.

Detal zdobiący meble - orzeł w koronie

Chwilę później, gdy właśnie podano napoje, pojawił się sam Ambasador RP i rozpoczęła się oficjalna część spotkania. Podczas trwającej około pół godziny rozmowy poruszyliśmy bardzo wiele ważnych kwestii związanych z realiami działania placówki, podróżowania po Turcji i problemów, z którymi radzą sobie przedstawiciele Polski na tureckiej ziemi. Uchylę rąbka tajemnicy pisząc, że rozmawialiśmy m.in. o zniesieniu wiz dla Polaków odwiedzających Turcję (nie spodziewajcie się szybkiego przełomu w tej sprawie) oraz o ubezpieczeniach dla polskich podróżnych (pamiętajcie, żeby je wykupić i sprawdzić ich warunki). Z pewnością wiele z omawianych zagadnień znajdzie wkrótce odzwierciedlenie w tekstach publikowanych na portalu Turcja w Sandałach.

Rozmowa z panem Konsulem w toku

Z radością dowiedzieliśmy się, że portal Turcja w Sandałach jest w Ambasadzie RP w Ankarze znany i czytany. Sam Ambasador przyznał, że podczytuje publikowane u nas relacje z podróży, sam nie mając na wojażowanie czasu. Natomiast pan Konsul korzystał z podawanych przez nas informacji przy planowaniu wyprawy na wschód Turcji, którą odbył w 2013 roku.

Po części oficjalnej zwiedziliśmy resztę budynku Ambasady, zajrzeliśmy do gabinetu Ambasadora RP i z uciechą stwierdziliśmy, że wnętrze to dekoruje wymalowana na kaflach replika słynnego obrazu Trener Żółwi, pędzla Osmana Hamdi Beya, której mniejszą wersję zakupiliśmy w Avanos.

Zwiedzanie Ambasady - część nieoficjalna

Ostatnim punktem programu był spacer po ogrodzie Ambasady. To przyjemna oaza zieleni w centrum Ankary, rosną tu kasztanowce oraz chrzan, który, jak dowiedzieliśmy się od małżonki pana Konsula, jest specjalnie uprawiany w celu kiszenia ogórków na przyjęcia. Pewnych rzeczy nie da się najwyraźniej przywieźć z Polski, ale można je odtworzyć na ziemi tureckiej.

Małżonka pana Konsula oprowadza nas po ogrodzie Ambasady

W Ambasadzie RP w Ankarze spędziliśmy prawie dwie godziny i czuliśmy się wspaniale ugoszczeni, a wszystkim jej pracownikom jesteśmy niezmiernie wdzięczni za poświęcony nam czas i wszystkie opowieści.

Na polskiej ziemi w Turcji