21 grudnia 2012

Cały świat oszalał na punkcie końca kalendarza Majów, wszyscy wieszczą najgorsze... Słyszałam, że w Polsce jest to nieco bledsze zjawisko, jakby nie mówić - nasza rzeczywistość dostarcza nam innych wrażeń.

No i jesteśmy krajem katolickim - jakby nie patrzeć. Jeśli ktoś w to wątpi, to proszę rozejrzeć wokół, jak wrze przygotowanie do Świąt Bożego Narodzenia. W Turcji jest nieco inaczej. Nie mamy tutaj Wigilii, ani innych takich zwyczajów. A kalendarz Majów tyka!

Turcy zatem rzucili się celebrować... koniec świata wg kalendarza Majów. Nie zdajecie sobie sprawy, co się tutaj dzieje. Ktoś puścił plotkę, że ocaleje Şirince - dla niezorientowanych - malutka wioska w górach nieopodal Kuşadası, słynąca z domowej produkcji wina z różnych owoców i pysznego jedzenia.

I zaczęło się. Do Şirince zjeżdżają tłumy. Dzikie tłumy. Swój przyjazd zapowiedzieli także Tom Cruise oraz Angelina Jolie. Byłam tam dwa dni temu i sądząc po ilości ochroniarzy, chyba już dojechali.

W samym Sirince ceny wzrosły dwukrotnie (!) - a wszystkie hotele i pensjonaty są zajęte. Lokalni przedsiębiorcy nie zasypiają gruszek w popiele i... wyprodukowali specjalne wino na koniec świata.

Wszyscy - dosłownie - mówią tylko o tym. Usłyszałam nawet wersję, że w sobotę ma tam pojawić się Jezus. Powiedział mi to Turek, wykształcony, oczytany, nie zmieszał się nawet, gdy spytałam, dlaczego Jezus miałby objawić się w kraju muzułmańskim, a nie np. w katolickiej Irlandii czy Hiszpanii? Powiedział po prostu, że tylko to miejsce ocaleje.

Jednak, kiedy dzisiaj do biura przyszło dwóch Turków, zaprezentowali swoje właśnie zakupione kożuchy i powiedzieli, zupełnie poważnie, że to by... przetrwać koniec świata. Z pewnością graniczącą z obłędem POŻEGNALI NA ZAWSZE się z nami życząc przetrwania. W tym momencie moja cierpliwość się wyczerpała i opuściłam towarzystwo. To tyle w temacie końca świata.