Cieszę się bardzo, że Wielkopolanka podjęła się dyskusji.
Tym bardziej, że poruszamy sprawy tyczące się szerszego grona.
Jeśli dobrze rozumiem, optujesz za opcją zwaną ( leć i zwiedzaj ).
Czyli po przylocie i zakwaterowaniu - ( pytanie zasadnicze - czy w hotelu ), następuje leasing autka ( krótkoterminowy ) i w Polskę... eee... w Turcję...
Trudno mi się na temat takiej opcji wypowiedzieć - bo jeszcze jej nie skosztowałem.
I chyba nie skosztuję.
Z kilku względow - ale o tym przy innej okazji.
Natomiast wszystko to co następuje już po zajęciu miejsca za wolantem - może być wspólnym doświadczeniem dla tych co dojechali tam własną bryczką.
( Moja siostrzenica mówi mi, że czynię konkurencję dla przewoźników lotniczych ).
Wracając do rzeczy samej.
AD 2008 jeden raz poleciałem do TR.
Konkretnie do Fethiye.
Ale nie wynajmowałem autka.
Nie musiałem martwić się o ceny.
Ceny artykulów zaspakajających tzw. potrzeby podstawowe.
Czyli choćby żarełko.
w hotelowej restauracji było go w bród...
w lokalnym biurze wykupiliśmy sobie pakiet - co drugi dzień "cuś" się działo...
ot choćby spojrzenie na rzymskie grobowce.
na przekładkę chodziliśmy na plażę i paśliśmy sobie basiora - efezem...
( może być teraz denerwujące - za oknem taka jesienno - zimowa plucha )
ale też ruszyliśmy swoje tyłki wykupując tiket na pływającą rakietę - czyli wodolot...
i fru na Rhodos...
tu trzeba zaznaczyć, że gdybyśmy byli tam swoim autkiem to nie pozwolono by nam wyfrunąć...
tamtejsza straż graniczna a raczej celnicy nie pozwoliłaby nam na to...
bo autko wbite do paszportu przy wjeździe do TR musi opuścić obszar celny tego kraju razem z nami...
a ładownia wodolotu malusia....
reasumując - z wygodnictwa skorzystałem chyba z wszystkich opcji pod hotelem wykupionych...
ale...
jeżdżąc - cały czas obserwowałem ruch uliczny, zaopatrzenie w sklepach...
zajrzeliśmy nawet do apart- motelu w sąsiedztwie, obejrzałem apartamencik, zapytałem o poziom cenowy...
po to tylko, by już za rok pojechać tam samodzielnie...
to znaczy się wcześniej było zwiedzanie Kapadocji...
potem przejazd wzdłuż wybrzeża, jeden nocleg w Kizkalesi, drugi pod Kemer...
by znów paść brzuch na plaży w Fethiye, dokładniej w Calis...
brakuje mi literki tureckiej - tej "s" z ogonkiem...
ale nazwa Calis - czytana Kalisz - przecież tak swojsko nam brzmi - nieprawdaż ?