Wysłane przez Kusadasi w
Wszystko zaczęło się od tego, że sąsiedzi zaprosili mnie na wspólny wyjazd do Antalyi, w trakcie trwania święta Kurban.
powiedzieli:
- jedź z nami, odpoczniesz, zobaczysz Antalyię, mieszkasz tutaj, musisz zobaczyć to miasto - a ponieważ sprzedajemy tam też nieruchomości komercyjne, zgodziłam się.
Była to dziwna podróż. Pełna różnych niespodzianek, o których istnieniu my, obcokrajowcy, nie mamy pojęcia.
Najpierw zaczęło się od tego, że moja wspólniczka wypytała mnie dokładnie o moich sąsiadów: kto oni zacz, gdzie pracują, skąd pochodzą, jakim samochodem jeżdżą, gdzie mieszkają. Wreszcie - czy są bogaci.
Powiedziałam, że nie, nie są, są przeciętnie usytuowani finansowo.
I potem do mnie dotarło, że to, co w Turcji jest "przeciętne", w moim ojczystym kraju do takich nie należy Bo czy my, Polacy, możemy powiedzieć, że do zwykłej codzienności należy posiadanie jednego mieszkania w mieście, drugiego nad morzem (ewentualnie w górach czy nad jeziorem), samochodu, a żona przy tym nie pracuje? Na pewno nie. W naszych realiach - to są ludzie BOGACI.
Jak zwał tak zwał, wraz ze świtem słońca w pierwszy dzień świat wyjechaliśmy w kierunku Antalyi. Do pokonania było 450 km.
Po drodze mijaliśmy specjalnie wyznaczone miejsca do zabijania baranów, kóz czy innych zwierząt , wszak - Kurban Bayrami wymaga ofiary. Żadne z nas nie mogło na to patrzeć. Moim przyjaciele wyjaśnili mi, że większość Turków już nie celebruje tej tradycji, natomiast w niezmienionej od wieków postaci przetrwała ona na wsiach.
zaskoczenie I
Zatrzymujemy się w przydrożnej, oczywiście typowo tureckiej restauracji na herbatę. Jak to w podróży samochodem bywa - korzystamy też z miejscowej toalety. Warto wiedzieć, że ona są zawsze bezpłatne. W trakcie konsumpcji, nadjeżdżają 3 autokary pełne zagranicznych turystów. I nagle .... w toalecie pojawia się talerzyk, Turczynka, i karteczka - 1 euro. Od nas, jako od Turków, niczego nie chcą.
zaskoczenie II
jesteśmy już jakieś 100 km od Antalyi. Zatrzymujemy się na drobny lunch. Wychodzimy z samochodu - a tu ... zimno, jak diabli! w restauracji wszyscy skupieni wokół piecyka. Pytam siebie: po co i gdzie ja jadę? tutaj jest zima, a u nas w Kusadasi piękne lato jeszcze?!
ale dzielnie wchodzę, kurtki skórzane wszyscy mamy już na grzbietach. Zamawiamy po zupie (ezogelin) i ... następuje wyjaśnienie zagadki: jesteśmy na wysokości 1450 m nad poziomem morza. Okazuje się, że rdzenni bogaci mieszkańcy Antalyi właśnie tam mają swoje letnie rezydencje, gdzie uciekają przed upałem i wilgotnością letniej Antalyii.

Zaskoczenie III
Wjeżdżamy do Antalyii. Już na wstępie wita nas tablica z napisem ludnośc: milion 200 tysiecy mieszkańców! Szok! Zawsze myślałam, że jest dużo mniejsza. A tymczasem, to ogromne miasto, zabudową przypominające Izmir. Mnóstwo palm z których większość ma po 50 metrów wysokości! Nawet w Miami nie ma tak wysokich palm - a przynajmniej, te, co widziałam, są niższe.

Zaskoczenie IV
Hotel. w pokoju balkon. z balkonu widok. na morze. i nie tylko. Właśnie to nie tylko. Widok na całą zatokę, na sąsiednie miasta - Kemer, Belek, nawet Kalkan. I widok na góry, te właśnie potężne, przez które przejeżdżaliśmy. Niesamowite! No i cała Antalya jest położona na klifie, w miejscu naszego hotelu miał on wysokość 80 metrów! Kiedy wypłynęło się nieco dalej, widok na tenże klif był po prostu niesamowity.


Zaskoczenie V
Spacer nocą po Antalyi potwierdził tylko, jak duża to metropolia. Wszystko otwarte do późna w nocy, miasto tętni życiem. Kafejki z muzyką na żywo. I wszędzie, ale to wszędzie słychać ... język rosyjski. Antalya to bowiem mekka dla Rosjan. Czuliśmy się, jak na ulicach Soczi. Nawet mijający nas Turcy, którzy rozmawiali przez telefon mówili prawie wyłącznie po rosyjsku.



Czy warto odwiedzić? na pewno tak. Wspaniały zamek, niezapomniane widoki, muzeum... Jednak ... to Kusadasi jest miejscem, które wybrałam do życia dla siebie i swoich Bliskich. I ta podróż tylko mnie w tym utwierdziła.