Riwiera Turecka Antalya Alanya 2010

Jestem w aktualnie w Side. Z moich kilku dniowych obserwacji wynika jedno. Turcja to raj dla turystów. Bieda dla chłopów i pracowników. Lud żyje na poziomie nie spotykanym nigdzie w Polsce. Niejednokrotnie w dosłownie lepiankach. Z drugiej zaś strony wspaniałe hotele, a na ulicach nowoczesne samochody. Dotychczasowe moje kontakty z ludnością tego kraju upewniły mnie w przekonaniu, że to, co my rozumiemy jako oszustwo i wyłudzanie w tym kraju to sztuka powszechnie stosowana. 

Poruszanie się nie stanowi faktycznie problemów. Można stojąc na ulicy machnąć na przejeżdżający bus, który zatrzymuje się mimo braku wyznaczonych przystanków zapłacić kierowcy po podaniu miejsca docelowego. Należy liczyć się, że może nas tam nie dowieść, a tylko w okolicę lub następny tak zwany przystanek gdzie zabierze nas kolejny bus. Można też wynająć samochód lub motor. Na motor wymagają prawa jazdy kat A. Plusem jest małe zużycie drogiego paliwa i zatrzymać się można praktycznie wszędzie w mieście. Kierowca turysta musi jeździć w kasku pasażer już nie.

Zabytki są tu dosłownie wszędzie, niektóre można obejrzeć za free za niektóre wprowadzili opłatę, najczęściej 10 - 15 lirów tureckich. Opłata musi być wniesiona w lirach lub można zapłacić karta Visa. Kobiety poz,a dużymi miastami się tu samotnej nie zobaczy. Na ulicy nie palą też papierosów. Kobieta blondynka wzbudza powszechne zainteresowanie,a ubrana dość skąpo na tutejsze warunki spotyka się z zainteresowaniem nawet jak idzie w towarzystwie,  spojrzenia starszych tubylczych kobiet mówią same za siebie i nie jest to nic dobrego. Kobiety nawet w samochodach wzbudzają zainteresowanie mężczyzn. Kobieta pozostawiona na 1 minutę sama i już nie jest sama zawsze znajdzie się jakiś uprzejmy Turek. Ubranie miejscowych kobiet polega na zakryciu jak największej powierzchni ciała. Mężczyźni ubierają się można powiedzieć normalnie. W miejscowych barach mam na myśli Tureckie nie nadmorskie przy kurortach   nie zobaczy się nawet jednej kobiety miejscowej ani młodej ani starej. Na plaży w dzień nie ma ani jednej kąpiącej się miejscowej nie licvząc małżeńst mieszanych najczęsciej niemiecko tureckich ci jako turyści mają większą swobodę, miejscowi kąpią się wieczorami jak nie ma już turystów. Taki to kraj i takie zwyczaje. Co zaobserwowałem miejscowi  całym dniami i z cała rodziną siedzą pod drzewami w oddaleniu od plaży na przysłowiowym kartoflisku. Tu jedzą piją z rozstawionych samowarów. Są nawet takie specjalne ogródki dla miejscowych gdzie mają przygotowane paleniska do grilowania i osobne plaże gdzie turyści nie wchodzą widziałem taką za wodospadami, a raczej kaskadami w Manavgat. Unikajcie pomocnych miejscowych niby to z nikąd wyłaniających się lub właśnie idących w tą samą stronę. Znają kilka angielskich lub niemieckich słów mówią,że przyjaciele,że pokażą zaprowadzą mówią coś wyrwanego z historii lub mitologii unikajcie ich. Może i was zaprowadzą tam gdzie sami i tak traficie ale na pewno zawołają zapłaty i nie będą już tak mili i nie będą sami.

Zakupy można robić wszędzie, pełno jest miejscowych  sklepów z przysłowionymi ciuchami całe ulice tylko dla turystów ale. Niech was nie zwiedzie ich ilość to nie raj dla kobiet to biznes który nie zawsze się opłaci. Ceny w euro wymienialne na liry nie odwrotnie. W zasadzie to cen brak wychodzi, że umowna. Bierzesz coś do ręki to znaczy,że chcesz kupić i zaczyna się. Pyta  skąd jesteś chodzi o kraj więc cena była taka tu pokaże wam na kalkulatorze ale dla ciebie  taka dla przyjaciela jeszcze inna,a w ogóle to ile dasz ? jak nie chcesz kupić to powie parę niezrozumiałych słów pobiegnie za tobą w ostateczności usłyszysz coś po turecku i nie będziesz ciekaw co to znaczy. Namolność, nachalność to delikatnie powiedziane. Tak to wygląda na rynkach. W sklepach w dużym  mieście jest bardziej  cywilizowanie.

W małych sklepach trzeba szukać cen, których często brak, jak się zapytasz o cenę to najlepiej w lirach. Walutę potrafią przeliczyć według uznania. Cena tego samego artykułu w różnych sklepach się różni jak brak naklejonej należy spodziewać się, że doliczy bakszysz. Z reguły nie wydają drobnej reszty. Na stacjach benzynowych należy uważać cena ze słupa reklamowego może być niższa niż przy dystrybutorze, ale kto by się sprzeczał o końcówki sum za litr i tak wszędzie. W wypożyczalniach pojazdów dają prawie pusty bak potem inny odbiera i twierdzi,że było więcej benzyny woła dopłaty. Woda, chleb, soki ceny takie jak w Polsce, art. chemiczne tańsze lub takie same, jogurty sery białe ceny tańsze, piwo ok 2,65 lira w markecie podobnym do Macro można kupić 6 szt za 14 lirów. Piwo na plaży kosztuje 4 liry owoce cena jak u nas lub tańsza pomidory z pod folii są nie dobre takie są jak pędzone czyli czerwone, a w środku zielone nie do zjedzenia.Ceny w barach, a jest ich tu bez liku podobne jak u nas (nie licząc napiwku i tego co dasz się oszukać) w barach królują niemieckojęzyczni turyści.Jedno co dobre to to,że przed barami jest taka niby tablica menu z cenami z którymi można się zapoznać przed wejściem. W restauracjach barach często zatrudniani są anglojęzyczni trubadurzy. Aczkolwiek zdarzają się tak zwani poligloci którzy śpiewają „misz masz” raczej weselny po głębszym.

 Antalia to duże miasto ok 1 miliona mieszkańców,nawet tramwaje mają. Stare miasto położone jest nad morzem składa się głównie ze sklepików i barów mieszczących się w ładnych malowniczych wąskich uliczkach podobnie jak w Side. Brama Hadriana to jeden mało ciekawy, chyba że historycznie  element starego miasta. Poza tym mury okrągłej wieży też niezbyt efektowne. Ładny też jest deptak nadmorski zadbany obsadzony palmami i wszędzie bary Plaża ciągnie się na przestrzeni wielu kilometrów aż do portu gdzie nie wjechałem, gdyż jest zaliczana do strefy przygranicznej i nie chciałem prowadzić żadnych dyskusji z władzami. Policji tu nie brakuje jeżdżą często stoją i kontrolują samochody. Samochody mają tu głównie rejestrację turecką inne rejestracje można policzyć na palcach. Kierowcy jadą w zasadzie z prędkością dozwoloną. Drogi główne są w bardzo dobrym stanie na bieżąco naprawiane trzy pasy w jedna stronę. Za miastem w bok od głównych dróg stan jest taki jak u nas tj. dziury i łatany asfalt.

Wracając do Antali widziałem jak osoba niepełnosprawna jechała pod prąd tak jak i pojedyńcze motorowery czy skutery po torowisku tramwajowym pod prąd. Motorowerki są zresztą wszędzie, ale nie powoduje to utrudnień w ruchu trzeba samemu jechać należycie i jest ok.. Należy też się liczyć z ludźmi, którzy chcąc z hoteli dostać się na plażę muszą przejść na druga stronę ulicy, a pasów brak tak więc idą jak popadnie przez trawnik. Wodospadu rzeki do morza mimo moich starań nie znalazłem choć jest gdzieś niedaleko lotniska, ale oznakowanie jest jakie jest to znaczy miejsca ciekawe turystycznie zaznaczane są na brązowych tablicach gdzie wypisują nazwę miejscowości. Alania i jej stare miasto umieszczone na wzgórzu gdzie droga wspina się serpentyną którą dojeżdża się do ruin na szczycie góry wejście 15 lirów parking 2 liry. Widok wspaniały na panoramę miasta morze i stare mury warowne schodzące aż do morza.

Za Alanią jadąc dalej na wschód główną drogą wzdłuż morza stoi znak w lewo do Dim Magarasi czyli jaskini Dim. Droga kręta wąska bez barier nad przepaścią super widoki po ok. 6 kilometrach parking płatny 2 liry. Widok wspaniały góry poniżej i powyżej dolina droga i w oddali morze. Wejście do jaskini ucywilizowane 10 lirów i 350 w lewo od wejścia jaskini plus 50 metrów chodnika w prawo. Wchodzimy sami można robić zdjęcia oświetlone korytarze. Tak ładnej dużej jaskini nie widziałem jeszcze no może ta w Chorwacji na półwyspie Istria, ale ta jaskinia Dim jest naprawdę duża i wysoka. z małym jeziorkiem no może stawem.      

Czytałem, że można poruszać się tu pieszo, ale nie sądzę by to było do przeżycia. Nikogo pieszo nie widziałem no może raz szedł miejscowy chłop w takich fajnych gaciach z krokiem u kolan, ale to chyba na pole gdzie kobiety ubrane od stóp do głów plewiły w polu. Temperatura od pola to taka jak po otwarciu piekarnika pot się leje wiecie gdzie. Chyba to kwestia przyzwyczajenia, bo miejscowi się tak nie pocą. Chodzą w długich spodniach i niejednokrotnie czarnych jak skórzanych butach. Czapek  też tu nie noszą choć włosy mają czarne. Kobiecy ubiór do którego jeszcze powrócę w tych warunkach pogodowych to szok. Kobiety bogatszych Turków chodzą w długich podobnych do naszych starych tak zwanych prochowców do kostek  pod spodem długa  suknia,a może i spodnie z materiału, bo takie noszą na głowie koniecznie chustka, ale twarzy nie zakrywają przynajmniej bardzo rzadko wszystko to szczelnie okrywa ciało. Ja tu chodzę tak jak miejscowi koszulka z lub  bez rękawów i za kolana lekkie spodnie i się pocę jak mops bo z nieba leje się żar od rana do nocy. Całe szczęście, że dzieci są tu traktowane łagodniej w sprawach ubioru.

O morzu nic nie pisałem, a powinienem. Jest słone mniej niż w Chorwacji, a plaże są piaszczyste piasek jest grubszy i ostrzejszy niż w Polsce po wyjściu z wody warto się zmyć słodką wodą często są natryski na plażach. Ciekawy jest sposób sprzątania plaż tj.zgrabianie śmieci do wody, ale może był to tylko przypadek. Choć widziałem też wielokrotnie jak miejscowi bez skrępowania gdzie stoją tam rzucają co im niepotrzebne fakt, że koszy na śmieci brak.

No i koniec wakacji czas powrócić do domu żal wyjeżdżać i wracać do krainy deszczowców.

Fora: 

dobre to było

pierwszy opis bardzo mi się podobał pośmiałam się trochę:) ja teraz lecę 1 raz do Turcji ale byłam w Egipcie i wiem co to znaczy to ich targowanie:-) o fajkę targowałam się godzinę i w sumie wyniosłam dużo towaru ze sklepu bo oni mniej chcą schodzić z ceny ale chętnie dadzą więcej swoich gratów byle dostać jak najwięcej dolarów:) Lecę do Alanii i zastanawiam się jaki strój na wieczór, jak tam się ubrać na imprezę żeby mnie nie opluli :)

Riwiera Turecka Antalia Alania 2010

Bardzo ciekawe spostrzeżenia. Co do targowania się to uawżam, że Turcja jest najbardziej "cywilizowanym" krajem egzotycznym islamskim. Większą nachalność można zaobsrewować w krajach Magrebu (Tunezja, Maroko, Algieria), jak również nieprzestrzeganie żadnych zasad kodeksu drogowego. Ale "na głowę bije" Egipt. Takiej nachalności i wymuszania bakszyszu (nawet przez urzędników państwowych) nigdzie indziej nie widziałam. Mam porównanie, bowiem byłam w Algierii, w Tunezji dwukrotnie, oraz w Egipcie. W Turcji byłam dwa razy, teraz jadę po raz trzeci. Jest tu chyba więcej zabytków starożytnych niż we Włoszech a może nawet Grecji. W Tunezji i jeszcze częściej w Egipcie, kobiety kąpią się w morzu całkowicie ubrane. Czsem widać tylko oczy, czasem trochę twarzy, ale włosy mają zawsze zakryte. A wracając do targowania się, jak się pozna zasady to jest nawet dobra zabawa. Mogę udzielić rad, gdyby była taka potrzeba.

Zasady targowania się

Najważniejsze, jeśli nie mamy zamiaru nic kupić, to nie zaczynamy targowania się. Jeśli bywają nahalni, zaczepiają, chwytają za ręce lub ubranie (może się zdarzyć), to należy ostro zareagować, odepchnąć łokciem, burknąć coś lub nawet zakląć po polsku. Dotyczy to szczególnie kobiet. Arabowie od razu odpuszczają, bo nie lubią agresywnych kobiet. Jeżeli mam ochotę coś kupić, to najpierw sprawdzam ceny w marketach, jeśli tego co chcę kupić nie ma ani nic z danej grupy towarów, podpytuję rezydentkę lub pilota. Wiem, że muszę na bazarze mniej zapłacić, bo inaczej to mogę sobie pójść do marketu. Zawsze daję bardzo zaniżoną cenę, żeby było ją jak podwyższać. Zawsze dobrze popytać ich o rodzinę, skąd pochodzą jak im się żyje (tak jak oni nas podpytują). Stałym numerem jaest biadolenie, że jak mi tak tanio sprzedadzą to pójdą z torbami i jego dzieci nie będą miały co jeść. Robię wówczas to samo, mówię, że jak zapłacę tak dużo, to moje dzieci nie będą miały co jeść. Zawsze mam jeszcze argument, że jutro wyjeżdżam i wszystkie pieniądze już przepuściłam, bo oni tak mnie "oskubali" i zostało mi niewiele. Można jeszce mówić, że u kolegi jest taniej, albo powiedzieć, że to stanoczo za drogo i zacząć oddalać się (przeważnie zaczną nas wołać lub iść za nami). Czsem zapraszają na herbatkę, częstują napojami (w sklepach ze złotem często nawet koniakiem). Czasem po długich negocjacjach wołają przełożonego, który prowadzi dalsze negocjacje (gdy chodzi o drogie towary). Czasem samo coś przychodzi do głowy. Np. jak kupowałam ostrą przyprawę, dali mi do pokosztowania, bohatersko przełknęłam nie mrgając okiem i stwierdziłam, że jest zbyt łagodna. Udało mi się zbić cenę i jeszcze dodano mi różne próbki przypraw. Oczywiście, wiedziałam ile to kosztuje w marketach (gdzie są stałe ceny).

Zasady targowania

Ciekawie opisane z doświadczenia. Mam tylko drobną (nie dla Turków) uwagę: oni nie są Arabami, i są bardzo czuli na punkcie takich pomyłek.