Dzień trzynasty: góra Nemrut - Kahramanmaras
Po obfotografowaniu narodzin nowego dnia w scenerii góry Nemrut i okolic, zmusiłem osiołka do wjazdu na parking przed Nemrut Dagi Restoran.
Wschód słońca na Nemrut
Wschód słońca na Nemrut
Nemrut
Szybko wyruszyliśmy na spotkanie z posągami bogów i ich kolegi króla Antiocha I Epifanesa. Po drodze minęliśmy się z kilkoma młodymi Turkami, opatulonymi w koce (pewnie spędzili noc na ławkach, czekając na wschód) a teraz śpieszyli do restauracji. Słońce oświetlało wysokie posągi, tworzące długie cienie (nasze też były niezwykle szczupłe :), pobliskie i podalsze góry i doliny pokazywały swoje piękne, podkreślone kontrastowo światłocieniem, oblicza. Natomiast oblicza głów, co spadły na podłogę, były w tym słońcu trudne do drobiazgowego zdjęcia aparatami średniej klasy w rękach fotografów pierwszej (od dołu) klasy :)
Nemrut - taras wschodni
Nemrut - autobiografia
Próba zbliżenia z lwem skończyła się interwencją strażnika, pokrzykującego z pobliskiego baraku i machającego do nas wesoło (przynajmniej tak zrozumieliśmy :)
Nemrut - na tarasie wschodnim
Przeszliśmy zatem na taras północny – leżą tam rzędem płyty, które wypadły z podstaw i padły na twarz – ciekawe, czy wyrzeźbioną podobnie jak te na tarasie zachodnim?
Nemrut - taras północny
Nemrut - taras północny
Nemrut - okolica z tarasu północnego
Tamtejsze posągi dały się lepiej sfotografować, może dlatego, że jeszcze spały w cieniu?
Reliefy też były dobrze usposobione, i leżały rzeźbą do góry pod odpowiednim kątem.
Nemrut - taras zachodni
Nemrut - lew na tarasie zachodnim
Nemrut - taras zachodni
Nemrut - taras zachodni
Posągi wykonane zostały w wapieniu masywnym, żyłkowanym kalcytem, barwy kremowej. Skałki takie są widoczne na zboczu południowym, widocznie nie nadały się, albo zabrakło czasu rzeźbiarzom Antiocha, aby coś z nich zrobić ładnego.
Nemrut - strona południowa
Natomiast płaskorzeźby wykonane są (wg. mnie) w mułowcu wapnistym, które to skały mają swoje wychodnie u podnóża stożka i w dolinkach. W ścieżkach prowadzących na stożek prześwituje lita skała, zatem nasypanego tłucznia nie jest może tak wiele, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Ciekawe, czy były robione badania przekrojowe?
Zabrawszy kilka okazów skalnych schodzimy do bazy, przygotowujemy śniadanie z widokiem na wschodnie góry i pokłoniwszy się bogom oraz restauratorom odjechaliśmy.
Nemrut - restauracja, parking Nemrut
Poniżej „agrafki” przy budowie hotelu zobaczyłem rozjazd drogi i uznałem, że to skrót do Arsamei, więc bez namysłu wybrałem tę drogę. Błąd! Szybko skończyła się kostka, przeszła w kiepski asfalt pokryty szutrem, potem szuter, stromo, zakrętaśnie, Hania zastygła w przerażeniu. Zjazd do wioski Kayadibi Koyu był, powiedzmy, emocjonujący, ale poniżej wioski szutrowa droga była zasłana głazami, rumoszem, i zastawiona koparką. Żywego ducha na budowie, o nawrotce nie ma mowy, a i tak osiołek nie wjechałby pod tę górę z powrotem. Przyjdzie nam czekać na ratunek?
Ale pojawił się jakiś Ali (chciał papierosa) i wymigał, że można przejechać. Drżącą ręką przeprowadziłem pomiędzy przeszkodami, w koparce obudził się operator, odgarnął głazy, kamienie i hałdę tłucznia, dzięki temu przejechaliśmy … do następnej przeszkody, takiej samej. Tutaj drogę utorowały nam dwie koparki, a kilku drogomistrzów odpoczywających w cieniu przecierało zdumione oczy i pozdrawiało nas (przynajmniej tak zrozumieliśmy- w skrócie: ptz) przykładając ręce do głowy :) Dalej droga już zmodernizowana, serpentynami doprowadziła nas do przełęczy Arsameia. Mina gostka, co mi tłumaczył, że tamtędy nie dam rady, była zapłatą za cały ten zgiełk!
Nemrut - droga do Arsamei
Nemrut - droga do Arsamei
Nemrut - widok od wsi na Nemrut
Nemrut - droga do Arsamei
Nemrut - droga do Arsamei
Nemrut - droga do Arsamei - widok z okna pasażerki
Nemrut - Arsamea - Eski kale
Arsamea - kiosk, bar
Arsamea - droga w Mili Parki
Po opuszczeniu Mili Parki skierowałem do Burmapinar Koyu, czyli do Cendere Koprusu, czyli do rzymskiego mostu Septimiusa Sewera. Po jego przebyciu zjechałem nad rzekę w celach ablucyjno – rekreacyjnych. Kąpiel w rzece zmyła z nas stres przejazdu do Arsamei.
Próbowałem wejść do kanionu rzeki Kahta, ale skończyłem na jego początku :)
Arsameia - Yeni Kale
Kahta river - Most Septimiusa
Most Septimiusa - tablica pamiątkowa?
Most Septimiusa - jedna z trzech kolumn
Most Septimiusa - most, rzeka, góry
Cendere Koprusu
Cendere Koprusu - kanion rzeki Kahta
Cendere Koprusu - dolina rzeki Kahta
Drogą na Kahtę dojechaliśmy do Karakus Tumulus – kopca grobowego kobiet królewskiej dynastii Kommagenów z I w. przed Chrystusem. Zwiedzanie bezpłatne, można skorzystać z bufetu na parkingu.
Karakus Tumulus
Karakus Tumulus
Karakus Tumulus
Karakus Tumulus - Czarny Ptak
Dalej, mijając nieciekawą Kahtę i nowoczesny Adiyaman (na pobliskie Pirin Magarasi nie było czasu) dojechaliśmy do Golbasi, tam skręciliśmy nie na Malatyę (która jest najpiękniejsza, jako rzecze TwS), lecz na Kahramanmaras.
Adiyaman
W tym mieście skierowaliśmy się na Kale (raczej park otoczony murami), mając miasto z niewielką ilością zabytków pod sobą.
Kahramanmaras - widok na Kale
Kahramanmaras - w twierdzy - parku
Kahramanmaras - widok na miasto
Widok nas zadowolił, więc pojechaliśmy szukać tutejszego specjału – lodów dovme dondurma, czyli maras,gdyż w barach Kale nie było takowych. Dopiero w cukierni, pokazawszy nazwę w przewodniku, Hania zakupiła je i spożyliśmy je nieśpiesznie podczas dalszej podróży, w kierunku Kayseri.
Kahramanmaras - lody maras są naprawdę oryginalne
Dojechaliśmy do miasteczka Sanz i trzeba było się zdrzemnąć na parkingu przyjaznej stacji benzynowej Akpet.
Kahramanmaras - ulica wylotowa
Kahramanmaras - droga w kierunku Pinarbasi
Droga do Pinarbasi - jeden z nielicznych wypadków, jakie widzieliśmy w Turcji
Droga Kahramanmaras - Pinarbasi - góra Kamandagi 2481 m npm.
Dzień czternasty: Karatay - Kayseri - Goreme
Rano kontynuowaliśmy podróż do Kayseri.
Po drodze zobaczyliśmy Karatay Hani, zbudowany w stylu seldżuckim w 1241 r. przez Celaleddina Karatay, utracił znaczenie w XVI w, aktualnie odbudowany jako centrum kultury (zamknięte, więc do środka zapuściłem tylko obiektyw), natomiast otaczające domy – chyba równowieczne – są w ruinie lub ledwo trzymają fason. Obok zapuszczony cmentarzyk.
Droga do Kayseri - jezioro jest, a na mapie - nie ma
Droga do Kayseri - Karatay Hani
Karatay Hani - portal wejściowy
Karatay Hani przez dziurkę od klucza
Zabytkowa zabudowa Karatay
Cmentarzyk w Karatay
Wkrótce dojeżdżamy do Kayseri. To duże, nowoczesne miasto, którego początki sięgają czasów rzymskich (jako Cezarea), lecz obecnie istniejące zabytki mają przeważanie rodowód seldżucki.
Kayseri - główny plac miasta
W centrum dominuje Ic Kale, założona przez Justyniana, odbudowana przez Seldżuków na początku XIII w. Wysokie mury przypominają te z Diarbakir (też bazaltowe!),
Do twierdzy wchodzi się przez dwie bramy, połączone krótką, poprzeczną uliczką – to zapewne niegdysiejszy system kontroli dostępu :) Wewnątrz po prostu bazar, ale jest też meczet Fatih Camii, na mury prowadzą schody, zamknięte metalową kratą.
Kayseri - mury cytadeli
Kayseri - mury wewnątrz Cytadeli
Naprzeciw Cytadeli znajdują się bazary – stary i nowy. W nowym rzucają się w oczy sklepy z wędlinami i wyrobami złotniczymi, w starym - typowy misz-masz, ale oczywiście zaraz zjawia się uprzejmy sprzedawca dywanów, zaprzyjaźniony z Polską, chętnie poprowadzi do Ulu Camii ale najpierw pokaże swój towar, oczywiście nie musimy kupić, ale warto, bo ma najlepszy towar i najlepsze ceny... itd. Trudno się od niego uwolnić, bo grzeczny człowiek, proponuje herbatkę...
Kayseri - nowy bedesten
Kayseri - stary bazar
Kayseri - sprzedawca najlepszych dywanów
Nie mamy czasu – kierujemy się do Ołowianego Meczetu (akurat była modlitwa, nie chcieliśmy czekać) a stamtąd do Mimar Sinan Parki, gdzie zobaczymy Avgunu Medresi (aktualnie bazar) oraz zwiedzimy Gevher (Cifte) Medrese, oprowadzani bezpłatnie przez mundurowego.
Kayseri - umywalnia przed Kursunlu Camii
Po szkole medycznej i szpitalu zostały ślady, budynek jest prawie pusty. Przed Medresą fontanna, na placu trwa jakiś kiermasz artystyczny, ale nie znajdujemy nic, co chcielibyśmy kupić.
Kayseri - Avgunu Medresi
Kayseri - Podwójna Medresa
Kayseri - w Cifte Medrese
Kayseri - biblioteka (kiedyś) w części szpitalnej Cifte Medresesi
Kayseri - plac przed Podwójną Medresą
Kayseri - plac Wolności
Wracamy do samochodu (parking 3 liry) i staram się dostać na drugą stronę Placu Republiki (Cumhuryiet Meydani) do Huant Hatun Kulliyesi. Niestety, trwa tam jakiś pogrzeb czy manifestacja, tłum, policja obstawia i nie można się zatrzymać, więc trudno – wyjeżdżamy z centrum, kierując się na Avanos, bramę Kapadocji. W dali piąta góra Turcji (wulkan oczywiście) Ercyies Dagi.
Kayseri - Erciyes Dagi 3916 m npm.
Po drodze widać interesującą górkę (ciekawe, co tam jest?), karawansaray, a w Avanos fabryki (czy magazyny) ceramiki, charakterystyczne dla tego miasta.
Droga Kayseri - Avanos - kopiec???
Avanos - fabryka ceramiki
Czując Kapadocję zmierzamy do Goreme.
Po drodze zachwycamy się skałą w Cavusin i pierwszymi „grzybami” widocznymi z drogi.
Kapadocja - Cavusin
Kapadocja - przed Goreme
Kapadocja - Goreme
Po dotarciu do miasta najpierw – zwyczajowo – robię kółka zapoznawcze, potem zajeżdżam na Dilek Camping &Caravaning blisko centrum. Targuję cenę do 30 lirów i zajmujemy wygodne miejsce pod skałą. Wieczorem jeszcze zwiedzamy miasto, drobne zakupy, mapa, przewodnik po polsku(!)..
Wracamy na kemping i jeszcze pływam w basenie z przeraźliwie zimną wodą.
Kapadocja - kamping Dilek w Goreme
Dzień piętnasty: Kapadocja (1)
A w nim short program obowiązkowy: Dolina Kościołów - Open Air Museum, Kiliclar (Dolina Mieczy), Dolina Różowa, Cavusin, Avanos, Pasabucagi (Dolina Mnichów), Ugrup (po nocy, brak zdjęć).
Kapadocja - wejście do Open Air Museum
Kapadocja - Kiliclar Valley
Kapadocja - Dolina Różowa
Kapadocja - Cavusin
Kapadocja - Avanos - most na Kizilirmak
Kapadocja - Pasabaglari
Wieczorem – odczekawszy w kolejce – zasiadamy do kolacji w restauracji Silk Road. Potery kebab zamówiony dla Hani jest ciekawie podany, w glinianym dzbanie z odbijanym wieczkiem, smakuje nieźle.
Kapadocja - w Silk Road Restaurant
Mój szaszłyk jagnięcy jest beznadziejny, czerwone wino- dobre. Obsługa nie nadąża, ale: przyjmuje jeden, przynosi drugi, kasuje trzeci chłopak (żaden nie ubrany jak kelner), rachunek z dużą "górką" - normalnie, jak to w knajpie...
Dzień szesnasty: Kapadocja (2)
Wyjeżdżamy z Goreme. Kierunek Nevsehir. Po drodze zwiedzamy Kościół Nicefora Fokasa (8 tly) i mamy już przesyt.
Kapadocja - na Kampingu Dilek
Kapadocja - Cavusin
Kapadocja - Cavusin
Zajeżdżamy do Pasabucagi do tamtejszych sklepów z pamiątkami, gdyż w jednym z nich Hania upatrzyła kaszmirowy szal, ale 120 euro ją odstraszyło. Dzisiaj sprzedawca był równie twardy – wyczuł zainteresowanie i nie chciał zejść z ceny, a ja dawałem najwyżej 150 lirów. Nie zrobiliśmy interesu, a Hania do dzisiaj wypomina mi chytrość :)
Pojechaliśmy dalej, przez Uchisar z ‘twierdzą”, nowoczesny Nevsehir (ze starego została Twierdza i ruiny pod nią) do Derinkuyu, gdzie jest największe podziemne miasto.
Kapadocja - "twierdza" w Uchisar
Kapadocja - Nevsehir
Ale po przyjeździe najbardziej widoczny jest kościół, niestety, zamknięty. Miejscowe stare kobiety oraz dzieci oferują laleczki, odpędzające złe duchy (ptz!), pokazują obracającą się kolumnę portyku kościoła, mówią dużo i niezrozumiale.
Kapadocja - kościół w Derinkuyu
Kapadocja - kościół w Derinkuyu
Szukamy podziemnego miasta, ale chyba zapadło się pod ziemię? Na szczęście uliczka ze straganami prowadzi nieomylnie do kasy – 15 lirów i pod ziemię! Zwiedzanie jest samodzielne (choć był tam przewodnik dla grupy niemieckiej), można do woli fotografować. Zaliczamy wszystkie 8 poziomów i szybko wychodzimy. Brr! Nie wyobrażam sobie życia w takim kretowisku, a przecież było ona zamieszkane przez tysiące ludzi.
Kapadocja - wejście do podziemnego miasta
Kapadocja - w podziemiu Derinkuyu
Kapadocja - Derinkuyu - w podziemnym mieście
Obieram kurs na Dolinę Ihlara. Po drodze skręcam do kaldery wulkanicznej z jeziorem Acigol.
Woda pięknie szmaragdowa, miejsce piknikowe, można się kąpać. Ale kąpię się tylko ja jeden, budząc zainteresowanie kilku młodzieńców: to człowiek może pływać (ptz).
W powietrzu czuć zapach siarkowodoru – tutaj procesy wulkaniczne są czynne! Pewnie woda podziemna jest zmineralizowana i gorąca, dlatego przy drodze powstają ośrodki wodolecznicze.
Kapadocja - Acigolu
Jadąc dalej widzimy kościół na wysokiej skale, więc jadę polną drogą „na skróty”. Źle! Na ostatnim, stromym podjeździe „osiołek” stanął, powodując niebezpieczną sytuację. Ale go przekonałem i dał radę, na raty, wskoczyć na półkę drogi. Yuksek Kilise (Wysoki Kościół) czyli Analipsis Church to raczej monastyr, prawdopodobnie z czasów bizantyjskich, i można dojechać do niego wygodną drogą z Guzelyurt.
Kapadocja - Wysoki Kościół
Kapadocja - kościół w Guzelyurt
Wąwóz Ihlara pojawia się znienacka w punkcie widokowym przed miasteczkiem Ihlara i robi wielkie wrażenie.
Kapadocja - punkt widokowy na wąwóz Ihlara
Do wejścia do wąwozu prowadzi nowa droga, ale zamknięta przy parkingu płatnym 15 TLY! Pozostawiam kampera na ulicy i schodzimy do Ihlara Vadisi (8 lirów) po schodach, na dno doliny rzeczki Melendiz, gdzie w pionowych skałach wykuto w X i XI w kościoły.
Kapadocja - wąwóz Ihlara
Zwiedzamy tylko kilka, w najbliższej odległości od wejścia, ale zajmuje to kilka godzin, do wieczora. Przed wyjściem atakuje nas duży pies, nie pogryzł nas, lecz tylko „przyjaźnie” pobrudził i najedliśmy się strachu. Na zwrócone w kasie zażalenie obsługa naraz nie rozumiała po angielsku.
Kapadocja - strażnik doliny Ihlara
Powróciwszy do samochodu stwierdziłem, że pozostawiłem klucze w zamku – tkwiły tam nadal, a samochód był nietknięty!
Jadąc na północ wzdłuż doliny dotarliśmy późnym wieczorem do Yaprakhisar Koyu, nocując pod skałami wydrążonymi jak szwajcarski ser.
Dzień siedemnasty: Kapadocja - Konya - Egirdir
Rano dokładnie spenetrowaliśmy skałę, jest tam kilka kościołów, wiele pomieszczeń jest nadal wykorzystywanych gospodarczo.
Kapadocja - kanion Ihlara
Kapadocja - w Yaprakhisar
Kapadocja - wąwóz Ihlara w Yaprakhisar
Kapadocja - w Yaprakhisar
Potem przejechaliśmy na drugą stronę rzeczki, ale tamtejsze skały nie są już tak interesujące.
Kapadocja - mostek na Melendiz Cayi w Yaprakhisar
Kapadocja - na prawym brzegu Melendiz w Yaprakhisar
Potem pojechaliśmy w dół doliny, w Selime luknęliśmy na grobowiec Sułtana Selima, do kolejnego kościoła nie mieliśmy ochoty wchodzić, choć Selime Kalesi jest podobno niezwykle interesujący...
Kapadocja - Selime
Dalej droga doprowadziła nas do Aksaray (odpuściliśmy) i kierując się na wschód zahaczyliśmy o Sultanhani (1,5 lira),
Sultanhani
Sultanhani
Sultanhani
Sultanhani
Potem odbiliśmy parę kilometrów aby zobaczyć Obruk. Karawanseraj był w remoncie, jezioro bardzo urokliwe, chociaż wody mniej niż na folderach.
Obruk - Karawansaray
Jezioro Obruk
Konyę zwiedziliśmy w 2009 r, więc teraz na obwodnicy, biegnącej po nowoczesnych osiedlach i obrzeżach, skręciliśmy na północ.
Konya
Konya - droga wyjazdowa na północ
Dojechaliśmy do Aksehir, tam skrótem przez góry zamierzaliśmy dojechać do Isparty. Niestety, górska droga była w remoncie, jechaliśmy szutrówką w takim kurzu, że niewiele było widać. Dlatego do nocy dojechaliśmy tylko do Jeziora Egirdir, nocując w porcie rybackim.
Droga do Egirdir - popasul
Droga do Egirdir
Droga do Egirdir
Drogę do Egirdir odkurzała nam straż pożarnav
Droga do Egirdir - wieczorna praca domowa
Odpowiedzi
Ech, powinnam się do
Wysłane przez ma_dzia w
Ech, powinnam się do egzaminów uczyć, ale zamiast tego czytam Państwa relację z podróży i myślami już jestem gdzie indziej...:P Gdy byłam w Turcji, Kapadocja zauroczyła mnie szczególnie. Chociaż jechałam tam nastawiona sceptycznie, oczekując tłumów turystów! Okazało się jednak, że w zimie nie było tam prawie nikogo poza miejscowymi i mieszkającymi na stałe w Uçhisar francuskimi hipisami;P A widoki... niesamowite!:) Śnieg jednak robi swoje;)