Plan pokojowy rządu tureckiego dla Kurdystanu

Jak donosi BBC, rząd turecki ma zamiar w najbliższym czasie ogłosić plan pokojowego zakończenia konfliktu w południowo-wschodniej części kraju. Ogłoszenie miało odbyć się w ubiegły wtorek, opóźnione zostało jednak przez protesty opozycji.

Częścią planu ma być zezwolenie na prowadzenie edukacji w języku kurdyjskim oraz na wykorzystywanie go w trakcie kampanii wyborczej. Nie będzie on natomiast obejmował amnestii dla partyzantów i zwolenników PKK przetrzymywanych w tej chwili w więzieniach. Celem rządu tureckiego jest zakończenie krwawego konfliktu, który w ciągu ostatnich 25 lat pochłonął życie 40 tys. ofiar.

Aktualizacja (14/11/2009). Wczoraj, 13. listopada, doszło do oficjalnego ogłoszenia planu pokojowego rządu tureckiego mającego na celu przywrócenie pokoju w południowo-wschodniej części kraju. W trakcie trwającego cztery i pół godziny wystąpienia, minister spraw wewnętrznych Turcji Besir Atalay przedstawił szczegóły planowanych działań. Zgodnie z oczekiwaniami w trakcie wystąpenia nie było mowy o amnestii dla członków PKK.

Odpowiedzi

Pokój dla Kurdów

W takim konflikcie każda propozycja rozwiązania go jest zazwyczaj spóźnione, lub niewystarczająca. Pojawienie się tego newsa w TwS oznacza, że sytuacja polityczna wschodniej Turcji wywiera silny wpływ na rozwój lub hamowanie turystyki. Turystyka z całą pewnością zyskałaby na każdej formie pokoju w tej części kraju, ale nie ma pewności, że Kurdowie to kupią. Ich sytuacja jest w pewnym sensie podobna do sytuacji Polaków pod trzema zaborami, a także po II Wojnie Światowej. Królestwo Kurdystanu powstało w roku 1921 po upadku Porty, ale jak zwykle brudna polityka mocarstw zachodnich unicestwiły to marzenie Kurdów. Przekleństwem Kurdów stały się bogate złoża ropy naftowej. Ententa, mimo traktatu w Sevres (1920), wycofała się z poparcia dla wolnego Kurdystanu, a armia brytyjska zadała mu w roku 1924 ostateczny cios. Kraj Kurdów został podzielony. W tureckiej części Kurdystanu zakazano posługiwania się językiem kurdyjskim, a Kurdów uznano za "Goralen Volk". Słabością Kurdów jest ich rozbicie polityczne. Każda z części narodu podzielonego pomiędzy Turcję, Iran, Irak i Syrię prowadzi oddzielną politykę. Kurdowie z terenu Turcji mają, moim zdaniem, to nieszczęście, że reprezentuje ich interesy nie jakaś normalna formacja polityczna, a maoistowska partia komunistyczna. Tonący, jak wiadomo, i brzytwy się chwyta, ale my akurat wiemy co niosą na dłuższą metę rządy radykalnych komunistów. Mają obecnie Kurdowie do wyboru: albo przyjąć propozycje rządu Tureckiego, albo kontynuować opór. Jak się wydaje partia komunistyczna nie jest dla nich alternatywą. My to wiemy, ale czy wiedzą Kurdowie. Turcji zależy wprawdzie na opinii Unii Europejskiej i dlatego poluzowała swoją politykę wobec Kurdów, ale nie wierzę, że może nastąpić coś takiego jak w przypadku Czechów i Słowaków, tj. pokojowa separacja. Nacjonalizm turecki jest nadal zbyt silny. A zdaje się jednak, że Kurdowie mierzą dalekosiężnie po cichu w całkowitą niepodległość. Jak by jednak do niej nie mieli dojść, ja jej im życzę. Jaś Wędrowniczek

Kwestia Kurdyjska

Widzę, że mam do czynienia ze znawcą tematu. Część Kurdów na pewno zdaje sobie sprawę z tego, że ani komunizm, ani terroryzm nie jest dla nich rozwiązaniem. Są i tacy, którym wystarczyłaby swoboda kulturowa w ramach Republiki Tureckiej, i dla nich obecne działania rządu w Ankarze to bardzo pozytywny sygnał.

Natomiast wszystkim zainteresowanym ogromnie zawikłaną kwestią kurdyjską polecam lekturę książki Węzeł kurdyjski autorstwa Marii Giedz.

Tak, i co dalej?

Polityka małych kroków daje niekiedy pewne rezultaty. Zmęczenie nieustanną walką toczącą się od dziesięcioleci też robi swoje. Roman Dmowski był rusofilem i jego wizja opierała się na zespoleniu Polski z Rosją. Nie sięgał zdaje się po rozwiązanie śmielsze. Kurdowie są nadal niemal na początku swojej drogi ku wolności. "Swoboda kulturowa" jaką może im oferować obecny rząd turecki będzie zawsze stanem koncesjonowanym, pod totalną kontrolą. O zaufaniu Turków do Kurdów nie ma mowy. Struktura federacyjna byłaby z całą pewnością czyś śmiałym i w dobrym kierunku, na co jednak dziś Turcji nie stać. Nacjonalizm i sen o imperium są kotwicą trudną do ruszenia. Jaś Wędrowniczek

TwS a kwestia kurdyjska

Czuję się wywołana do odpowiedzi w sprawie kwestii kurdyjskiej. Co prawda do tej pory unikałam tego zagadnienia na łamach TwS, który to portal miał w pierwotnym zamyśle twórców być platformą wymiany doświadczeń dla podróżników. Jednakże z czasem projekt poszedł w wielu kierunkach, niekoniecznie "czysto" turystycznych, a więc oto garść moich uwag:

1. Stanowisko samych Kurdów w sprawie niepodległości Kurdystanu. Miałam w zeszłym tygodniu przyjemność gościć u siebie Kurda, pochodzącego z uznawanego za nieformalną stolicę tureckich Kurdów Diyarbakiru. Otóż w dyskusji okazało się, że jest on przeciwny walce o niepodległe państwo kurdyjskie, natomiast niezmiernie istotna była dla niego sprawa swobody rozwoju kultury kurdyjskiej. Wspominał również, podając przykład negatywny, o żyjących na wybrzeżu Morza Czarnego ludziach z grupy etnicznej Laz. Przykład był negatywny, gdyż ludzie Laz zupełnie zasymilowali się kulturowo z Turkami, a język tej grupy znany jest jedynie niewielkiej grupce najstarszych Lazyjczyków. Tego z pewnością Kurdowie chcieliby uniknąć.

2. Turcja nigdy nie zgodzi się na niepodległość Kurdystanu, z powodów daleko wykraczających poza konflikt kurdyjsko-turecki. Na terenach południowo-wschodniej Anatolii znajdują się ogromne tamy na Tygrysie i Eufracie, które nie tylko zapewniają nawodnienie tej krainy, ale również pozwalają Turcji trzymać w szachu państwa położone na południu. W wypadku konfliktu wystarczy zakręcić kurek... Utrata tych terenów oznacza upadek potęgi politycznej Turcji w tym regionie.

3. Kwestia samej narodowości kurdyjskiej jest dla mnie co najmniej niejasna. Jednymi z podstawowych kryteriów, oczywiście są od nich wyjątki, wyróżnienia pewnej grupy ludzi jako narodowości są: własny język oraz wspólna religia. Żadnego z tych dwóch warunków Kurdowie nie spełniają. Posługują się bowiem, według różnych źródeł, od dwóch do ośmiu, dialektów, znacznie się od siebie różniących. Dodatkowo część z nich (większość) to sunnici, ale są też Kurdowie - szyici, a różnice między tymi dwoma odłamami islamu wydają się być nie do pogodzenia. Tak więc nie wiem, czy można w ogóle mówić o narodowości kurdyjskiej.

4. Motywacja Kurdów do uzyskania niepodległości wydaje się być również niepewna. Turecki Kurdystan to region słabo rozwinięty gospodarczo, a jego mieszkańcy często dorabiają sobie, pracując na zachodzie kraju, między innymi w przemyśle turystycznym i w branżach pokrewnych. Sądzę, że gdyby do wyjazdu w celach zarobkowych do Alanyi czy Bodrum potrzebna była wiza i pozwolenie na pracę, wielu Kurdów pożałowałoby swojej decyzji. Niestety nie można mieć i jednego i drugiego.

5. Osobiście jestem przeciwniczką państw narodowych i uważam je, za Benedictem Andersonem, za wytwór stosunkowo niedawny. Bardziej przemawia do mnie wizja Rzeczpospolitej Obojga Narodów czy też Imperium Osmańskiego, które dawało swoim obywatelom możliwość awansu bez względu na pochodzenie. Atatürk zbudował na zgliszczach imperium państwo narodowe, ponieważ czerpał z teorii i praktyki początków XX wieku i nie miał zbyt dużego pola manewru. Sądzę jednak, że Turcja ma szansę powrócić do chlubnej części swojej tradycji jako państwa wielokulturowego.

Kwestia kurdyjska

Jestem zdania, że dyskusja o kwestii kurdyjskiej jak najbardziej pasuje do TwS. Poszerzanie wiedzy turystów przemierzających tureckie szlaki o sytuacji w tym kraju jest moim zdaniem mocnym pozytywem TwS. Wyobrażam sobie, że portal ten odwiedzają prawdziwi poszukiwacze śladów kultur i szeroko pojmowanej historii, czego nie można wszak czynić w oderwaniu od teraźniejszości. ad-1 Kurdowie są zbyt liczną społecznością aby musieli się obawiać utraty tożsamości narodowej, kulturowej, języka itd. Wszystko jednak zależy od kolejnych pokoleń i ich świadomości odrębności od kultury tureckiej oraz chęci utrzymania tej odrębności, wbrew temu, że usiłowano z nich zrobić Turków górskich. Analogie z naszą historią wydają się oczywiste. Oparliśmy się tak germanizacji, jak i rusyfikacji, mimo ponad stu lat systemowego ucisku. Naturalnie jednostki i pewne ograniczone grupy uległy kulturze i językowi niemieckiemu (rosyjskiemu), ale tak już bywa. Pamiętajmy jednocześnie, że mimo dającego się zauważyć poluzowania przez Turcję knebla antykurdyjskiego, art. 42 tureckiej konstytucji nadal wisi nad Kurdami jak topór. ad-2 To przykręcanie kurka zabrzmiało nieco zabawnie, bo niby jak zakręcić kurek na rzekach. Wypiją Turcy tę wodę? Poza tym zwracam uwagę na to, że argumentacja o potrzebie panowania nad regionem Mezopotamii jest zamysłem czysto imperialnym, nie do pogodzenia z zasadą samostanowienia narodów oraz idei ONZ. Jak widać miałem rację, że sen o potędze Imperium w Turcji jeszcze nie przebrzmiał. ad-3 Dam przykład Niemiec. Jest tam, poza Hochdeutsch, pięć regionalnych języków niemieckich i prócz tego pięć dialektów niemieckich. Niemiec posługujący się językiem dolnoniemieckim nie jest w stanie porozumieć się z Niemcem mówiącym po bawarsku. A proszę któremuś usiłować wmówić, że nie jest Niemcem. To by było! O przynależności do narodu przede wszystkim świadczy indywidualna świadomość narodowa człowieka. Ta u różnych narodów rodziła się w różnych epokach. Kurdyjska świadomość narodowa zaczęła się budzić co najmniej sto lat temu. Natomiast podział religijny na sunnitów i szyitów nie jest dowodem na brak poczucia narodowościowego. Jest oczywiście problemem dla Kurdów w drodze do wolności, ale dowodzi raczej istnienia fanatyzmu i opacznego rozumienia nauk płynących z Koranu. A czy nie inaczej działo się w większości państw europejskich, czego dowodem były wojny religijne pomiędzy katolikami i ewangelikami, palenie na stosach tzw. heretyków, zwalczanie schizmatyków. I działo się to tak na arenie międzynarodowej, ale także i wewnątrz państw narodowych, co nie poddawało w wątpliwość istnienia narodu. ad-4 W zamyśle zaborców od końca wieku osiemnastego do drugiej połowy dwudziestego Polska nie miała być państwem dobrze rozwiniętym gospodarczo. Miało być tylko tyle ile zaborcy było trzeba. Niemcy w czasie okupacji utrzymywali, że Polakom wystarczy umiejętność prostego pisania i czytania, i nic więcej. Jednak najlepiej narody i kraje rozwijają się w atmosferze wolności. Jazda na saksy to tylko smutna konieczność. ad-5 Idea federacyjna, jeśli ma być zjawiskiem trwałym, jest możliwa jako proces uznający, że najpierw narody są wolne i samodzielne, a łączą się w większe organizmy państwowe: po pierwsze dobrowolnie, po drugie suwerennie ustalając warunki funkcjonowania federacji. O ile w przypadku Rzeczpospolitej Obojga Narodów (mając na myśli Polskę i Litwę) idea federacyjna z pewnymi zastrzeżeniami zaistniała jako fakt (przy czym tego trzeciego i czwartego, tj. narodu ukraińskiego i białoruskiego - już o to nie pytano), o tyle mówienie o Imperium Osmańskim jako o analogii byłoby już nieporozumieniem. Imperium otomańskie mimo skrajnej agresywności w swoich początkach wytworzyło jako charakterystyczną dla siebie cechę wielokulturowość i mogło szczycić się tolerancją religijną niespotykaną w skłóconej Europie oraz stabilnością gospodarczą budzącą podziw państw europejskich. Ale w końcu to, co było podstawą potęgi Imperium, biurokracja rozbudowana do niesamowitych rozmiarów i nadmierna militaryzacja - stały się przyczyną początku jego upadku. Ataturk budując z młodoturkami państwo narodowe, po początkowym okresie deklaracji o równouprawnieniu narodów zamieszkujących Turcję, przeszedł na pozycje zdecydowanie nacjonalistyczne. Krwawy konflikt z Ormianami, mimo, że był to akt wcześniejszy, dowodzi, że nacjonalizm turecki różnymi sposobami usiłuje wyeliminować wielokulturowość. Charakter konfliktu z Kurdami potwierdza tę tezę. Bo czymże był zakaz uczenia dzieci kurdyjskich języka kurdyjskiego, jak nie przejawem tępego nacjonalizmu. Chcąc ujrzeć przestrzeń przemian polityki narodowościowej Turcji, obserwujmy co uczyni ona z art. 42 swojej konstytucji. Jaś Wędrowniczek

Kilka słów polemiki

1. Analogia dziejów Kurdów z historią Polski wydaje się być kusząca, a dodatkowo silnie oddziałuje na emocje Polaków, którzy solidaryzują się z Kurdami. Tym niemniej jest to analogia, której brakuje silnych podstaw. W chwili rozbiorów Polska miała za sobą wielowiekową historię jako niepodległe państwo, natomiast Kurdowie nigdy nie posiadali własnego organizmu państwowego, za wyjątkiem epizodycznego Królestwa Kurdystanu w latach 1921-1924, utworzonego oraz zlikwidowanego przez mocarstwa Europy zachodniej ze względów przede wszystkim gospodarczych (chodziło tu m.in. o złoża ropy naftowej). Tak więc w przypadku Kurdystanu trudno mówić o rozbiorach czy zaborach tureckich czy irańskich.

2. Przykręcanie kurka to oczywiście przenośnia - chodziło mi o system zapór zbudowanych w ramach projektu GAP, a przede wszystkim o zaporę Atatürka na Eufracie. Pojemność zbiornika wodnego powstałego dzięki tej zaporze wynosi prawie 50 km³. Dochodziło już do incydentów na arenie międzynarodowej, gdy w okresach suszy Turcja ograniczała przepływ wody przez zaporę, aby zapewnić nawodnienie terenom Anatolii pd-wschodniej, tym samym zmniejszając ilość wody docierającej Eufratem dalej na południe.

3. Język kurdyjski - tak, jak już wspominałam istnieje wiele jego "dialektów", które w zasadzie są odrębnymi językami. Analogia do odmian języka niemieckiego (zwłaszcza Plattdüütsch i Hochdeutsche Sprachen) nie jest tu wystarczająca. Językoznawcy twierdzą, że różnica pomiędzy dwoma podstawowymi dialektami języka kurdyjskiego (Kurmanji i Sorani) są tak duże, jak różnica pomiędzy przykładowo językiem niemieckim a angielskim. W grę wchodzi tu nie tylko odmienne słownictwo oraz trzy alfabety, w których są one zapisywane. Różnice sięgają głębiej, do samej gramatyki języka, przykładowo do budowy strony biernej czy istnienia rodzajów gramatycznych. Określanie tych języków "dialektami języka tureckiego" jest spowodowane, wg Philipa Kreyenbroeka, ich wspólnymi korzeniami oraz względami politycznymi - czyli właśnie stworzeniu wrażenia, że mówi się o jednym języku należącym do jednego narodu.

4. Niektóre regiony Polski w XIX wieku były dobrze rozwinięte gospodarczo, przykładowo Wielkopolska czy Śląsk (o ile możemy mówić tu o nim jako terenie etnicznie polskim). Do kwestii Śląska jeszcze pozwolę sobie wrócić. Trudno jest zgodzić się ze stwierdzeniem, że Niemcy świadomie hamowali rozwój gospodarczy ziem polskich pod swoim zaborem. Lata okupacji hitlerowskiej to już inna historia.

5. Obecnie politykę rządu tureckiego wobec Kurdów można określić jako postępową (oczywiście przewiny poprzednich rządów w tym zakresie są bezdyskusyjne). Język kurdyjski nie jest już zakazany, istnieje państwowa (!) telewizja turecka, podczas inauguracji której odtworzono przemówienie premiera Turcji, wygłoszone po kurdyjsku. Dodatkowo ciężkie pieniądze są pompowane przez Ankarę w rozwój terenów pd-wschodnich (w ramach wspomnianego już przeze mnie projektu GAP). Ciekawi mnie, czy w przypadku utrzymania się tego trendu za kilka lat Kurdowie tureccy będą marzyć o niepodległości...

Wracając do Śląska - czy, idąc przedstawionym przez Pana powyżej tokiem rozumowania, nie należałoby zastanowić się nad niepodległością tego regionu? Istnieje język śląski (którego istnieniu zaprzeczają oficjalne władze Polski, określając go mianem "gwary"). Analogia do języka kurdyjskiego jest dość kusząca, prawda? Śląsk, jako kraina, również podzielony jest między trzy państwa (czyli analogia rozbiorowa jak na dłoni), a dodatkowo posiada swoją własną kulturę, odrębną od kultur państw, na terenach których obecnie się znajduje. Ma również większe tradycje w tworzeniu własnej państwowości czy autonomii niż Kurdystan.

Panta rhei

Odeszliśmy w dyskusji od głównego tematu. To jednak Kurdowie wybiorą swoją przyszłość. Z Turcją, bez niej, czy przeciw niej. Dziś, czy jutro, albo w dalszej przyszłości. Liczy się ich na ok. 27-30 mln. Ich język, mimo kilku dialektów, jest językiem indoeuropejskim i jest zupełnie czymś innym niż język turecki, który należy do grupy języków ałtajskich. Narodu kurdyjskiego nie da się na siłę wtłoczyć w kulturę turecką. Turcy już to powoli zaczynają rozumieć. Trochę późno, ale lepiej późno niż wcale. Państwa Europy już raz wykazały czym faktycznie jest polityka, gdy w roku 1923 sprzedały honor i byt Kurdów za ropę. Jednak w roku 1920 nie kwestionowały, że Kurdowie to naród, który ma prawo posiadać własne państwo, a wręcz przeciwnie. Ktokolwiek to kwestionuje teraz przyłącza się do trendów imperialnych. Inna sprawa, jakie Kurdowie mają obecnie praktycznie szanse na niezależność. Ale sama myśl o wolności to nie mrzonka, ale pewien standard moralny, który jest constans. Jaś Wędrowniczek