W kwestii drzew z Taksimu i nie tylko

Ostatnio w mediach pojawia się mnóstwo wiadomości z Turcji związanych z zamieszkami wywołanymi próbą wycięcia wiekowych drzew w parku Gezi w Stambule. Sytuacja, która na początku wydawała się być jedynie protestem pro-ekologicznie nastawionych mieszkańców miasta dawno już przekroczyła granice stambulskie, a brutalna reakcja policji skierowana przeciwko pokojowo nastawionym demonstrantom wywołała słuszne oburzenie opinii publicznej.

Ponieważ kwestia 'Gezi' pojawiła się także na Turcji w Sandałach, a co więcej - wywołała dość burzliwą i ciekawą dyskusję, jako redaktor portalu czuję się wywołana do tablicy. Z Turcji ekipa TwS wróciła dzisiaj, więc w sytuacji tam panującej orientujemy się nie najgorzej. Zakładam, że nasi Czytelnicy również nieco o zamieszkach już czytali, a jeżeli potrzebują wprowadzenia w sytuację, to gorąco polecam im notkę Skylar na blogu Tur-Tur.

Poniżej znajdziecie garść moich, zapewne subiektywnych uwag dotyczących obecnej sytuacji w Turcji.

Gdyby nie nagłośnienie kwestii Gezi w mediach, nie zdawalibyśmy sobie sprawy z tego, że odbywają się w tym kraju jakieś poważne protesty. Co prawda w ostatnich dniach pobytu przebywaliśmy w mniejszych miastach (Erdek, Edirne), ale ogólnie atmosfera wydawała nam się być spokojna, a nastroje na ulicach - neutralne. W garnki na balkonach nikt nie walił, na placach nikt nie demonstrował, gazu żadnego się nie nawdychaliśmy.

Ponieważ opisywana sytuacja rozpoczęła się od protestu skierowanego przeciwko wycince drzew, zacznijmy od ekologicznego nastawiania społeczeństwa tureckiego, a właściwie - od jego braku. Zapewne znajdą się w tym kraju osoby zdające sobie sprawę z kwestii dotyczących ochrony przyrody i krajobrazu, ale, niestety, większość jego mieszkańców wydaje się nie mieć o takich problemach zielonego (!) pojęcia. Dowody widać na każdym kroku: segregacja odpadów praktycznie nie istnieje, śmieci znajduje się wszędzie, nawet w najtrudniej dostępnych zakątkach. Podczas wędrówek po zabytkowych miastach, w lasach i górach, wszędzie znajduje się odpadki, puste puszki, potłuczone butelki, zużyte pieluchy. Z punktu widzenia fotoreportera - koszmar: trzeba by przejść się najpierw z workiem na śmieci i uprzątnąć teren, a dopiero potem przystąpić do robienia zdjęć.

Zadbane i czyste są tereny uznawane za reprezentacyjne, ale tuż za ich rogiem czają się góry śmieci. Wjeżdżając do Mardinu spodziewaliśmy się przepięknego widoku na miasto, tak często zachwalanego w przewodnikach. Owszem, widok na zabudowania na zboczu wzgórza jest piękny, szkoda tylko, że na pierwszym planie jest wysypisko śmieci w niebieskich workach. Zwiedzając wodospady w Tarsus zamiast podziwiać ich malowniczość, trudno było nam oderwać wzrok od rzucających wszędzie śmieci grup dzieci i młodzieży. Jedną z największych traum naszej wyprawy były odwiedziny w tzw. Zoo w Tarsus - warunki w nim panujące sprawiały, że łzy same napływały do oczu.

Podobnie mają się sprawy związane z ochroną krajobrazu i zabytków. Przekształcenia środowiska na ogromną skalę to w Turcji chleb powszedni. Kto widział tamtejsze projekty budowlane: powstające drogi, zapory, kamieniołomy, ten wie, jak olbrzymie robią wrażenie. Z jednej strony z pewnością przyczyniają się do poprawy komfortu życia i podróżowania oraz nakręcają turecką gospodarkę, ale z drugiej - bardzo szpecą krajobraz i przyczyniają się do bezpowrotnego utracenia pewnych walorów o unikalnym znaczeniu historycznym. Warto przyjrzeć się jako ilustracji kwestii walki o zabytkowe miasteczko Hasankeyf, nad którym wisi widmo zalania przez wody sztucznego zbiornika.

Co więcej, do realizacji projektów budowlanych podchodzi się w Turcji globalnie, bez spoglądania na wygodę poszczególnych osób. Trzeba wysadzić skały, żeby poszerzyć drogę? Nie ma problemu, zrobi się to w środku dnia roboczego, zatrzymując na godzinę cały ruch na trasie łączącej Mersin z zachodnią częścią wybrzeża śródziemnomorskiego. Ludzie poczekają w korku i upale, wystarczy postawić samochód Jandarmy i zablokować drogę.

Czemu tak dużo piszę o nastawieniu Turków do ekologii? Ponieważ w świetle tych obserwacji kwestia masowego protestu przeciwko wycince drzew wydaje się być mocno podejrzana. Owszem, zapewne kilka osób szczerze była takiemu ruchowi przeciwna, ale żeby wywołać masowe wystąpienia z tego powodu? Oczywiście jest to mało prawdopodobne, a biedne drzewa stały się tu, jak wiele razy to w historii bywało, dogodnym pretekstem wystąpień antyrządowych. Pretekst jest rzeczywiście dobry - o ile protestowanie przeciwko ograniczeniom w dostępności do alkoholu łatwo jest sprowadzić w mediach do poziomu 'pijackich ekscesów', a oburzanie się na coraz powszechniejsze noszenie przez kobiety chust - do 'nietolerancji religijnej', o tyle obrona zabytkowych drzew trudna jest do wyśmiania i sprowadzenia do poziomu absurdu.

Drobna dywagacja: sytuacja w Stambule nieodparcie przypomina mi wydarzenia sprzed kilku lat na moim własnym podwórku. Likwidacja linii tramwajowej w Gliwicach stała się dogodnym pretekstem do próby odwołania w referendum demokratycznie wybranego prezydenta miasta. Próba okazała się nieudana, a prezydent jest obecnie najdłużej rządzącym spośród wszystkich prezydentów miast w Polsce. Podobnie jest zapewne w Turcji: plan wycięcia drzew = pomysłowi na próbę obalenia demokratycznie wybranego rządu. Grup interesów jest wiele, a każda dąży do jednego celu czyli do zdobycia władzy.

Osoby niezbyt orientujące się w tureckiej polityce podchwytują za mediami porównania do sytuacji znanej z innych krajów bliskowschodnich i zrównują demonstracje stambulskie z próbami obalenia autokratycznych reżimów. Jednak trzeba podkreślić i pamiętać, że Turcja jest krajem demokratycznym. Demokracja jest tam stosunkowo młoda i doświadczyła w przeszłości wielu prób oraz doznawała wypaczeń, ale jednak trzyma się nieźle i należy jej kibicować. Jeżeli opozycja pragnie władzy, to powinna starać się zdobyć ją w legalnych i uczciwych wyborach, a nie podpierać się młodymi zapaleńcami, których głowy pełne są ideałów i haseł ekologicznych.

Pewne jest, że reakcja policji była przesadna i nieuzasadniona. Nic nie usprawiedliwia traktowania pokojowych demonstrantów gazami łzawiącymi. Sądzę, że władze tureckie również żałują takiego obrotu wydarzeń, który stawia je w złym świetle na arenie międzynarodowej. Siły porządkowe w tym kraju mają o wiele poważniejsze zadania, niż ściganie studentów broniących parku w centrum Stambułu. Wystarczy wspomnieć niedawne wybuchy samochodów-pułapek w Reyhanlı - miasteczku położonym przy granicy syryjskiej. Zginęło wówczas przeszło 50 osób, a o wiele więcej zostało poważnie rannych. Do niedawna był to temat nr 1 w tureckich mediach, natomiast media pozostałych krajów pozostały prawie kompletnie obojętne. W sprawie parku Gezi jest dokładnie na odwrót, co świadczy o potrzebie ostrożnego podejścia do wszelkich podawanych nam w telewizji czy internecie rewelacji, niezależnie od tego, czy pochodzą z Turcji, czy z innych państw.

Mam nadzieję, że sytuacja w Turcji ulegnie szybkiej poprawie, zwłaszcza, że zbliża się szczyt sezonu turystycznego i Turcja nie może sobie pozwolić na utratę zaufania, jakim darzą ją miliony zagranicznych turystów. Byłoby dobrze, gdyby pozytywnym efektem nieszczęśliwych wydarzeń był podniesienie świadomości ekologicznej Turków oraz zmiana podejścia lokalnych sił porządkowych do kwestii delikatnych i potencjalnie niegroźnych.