Raport z wyprawy Kaukaz i Bliski Wschód 2013 objętej patronatem portalu Turcja w Sandałach

Podczas tegorocznej wyprawy Kaukaz i Bliski Wschód odwiedziliśmy Gruzję, Armenię, Iran, iracki Kurdystan oraz Turcję. Wyprawa zamknęła się w 6500 kilometrach, z czego ponad połowę przejechaliśmy rowerem i trwała 47 dni.

Naszą podróż przez Turcję zaczęliśmy od granicy z Irakiem w mieście Silopi. Jest to największe przejście graniczne, jakie kiedykolwiek było dane mi widzieć. Dziesiątki budynków, setki tirów, tysiące ludzi. Co chwila trzeba zatrzymywać się przy innym okienku, aby załatwić poszczególne formalności. Dobrą nowiną jest to, że bez problemu można przejechać rowerem. Nie trzeba brać taksówki jak to ma czasem miejsce na przejściach typowo samochodowych. Nikt nas nie zatrzymał z tego powodu, ani nikt nie robił problemów.

Kołem się Toczy

Po blisko dwóch godzinach dotarliśmy do ostatniego punktu kontrolnego, gdzie oficer powitał nas po Polsku „dzień dobry, zapraszam!”. Wypiliśmy herbatkę, trochę pogadaliśmy i pognaliśmy na podbój Turcji.

Latające kamienie

Pierwszy kontakt z Turcją był dość przykry i obawiam się, że zaważył znacząco na całym postrzeganiu kraju. Powszechnie wiadomo, że wschodnia Turcja wśród rowerzystów nie najlepszą reputacją. Nie chodzi tutaj bynajmniej o napięcia polityczne w regionie, a o tureckie dzieciaki. Nudząc się podczas wakacji, upodobały sobie rowerzystów jako ruchomy cel, w który bez skrupułów można ciskać kamieniami. Jakim wielkim zaskoczeniem było dla mnie, kiedy po blisko 4 tygodniach w bezpiecznym pod tym względem Iranie i Iraku - gdzie dzieci są przemiłe, pomocne i uśmiechnięte – biegnie w moją stronę 12 latek z kamieniem wielkości swojej głowy.

Kołem się Toczy

Jest to niesamowity problem w tym regionie. Bywało, że dzieciaki widząc nas nadjeżdżających zza zakrętu, naprędce zaczynały się zbroić i z bezpiecznej dla nich odległości rzucać kamykami. Nie pomagało nawet odpowiadanie tym samym przez nas. Wyraźnie rozochocone, z jeszcze większą frajda celowały w naszym kierunku. W takim wypadku warto jest się zatrzymać i spojrzeć wyrostkowi głęboko w oczy. To go przekonuje do zaniechania swoich planów i wyrzucenia kamieni na drogę. Jednak nie zawsze. Raz zdarzyło się, że dzieciak pobiegł do swojego straganu z melonami po nóż i zaczął nim wymachiwać, wyraźni sugerując, że chce zrobić nam krzywdę. Wszystko oczywiście z odległości kilku metrów, ponieważ nie mają tyle odwagi, żeby podejść bliżej.

Na szczęście dalej było już tylko lepiej. Co ciekawe, jeśli w pobliżu pojawią się dorośli - dzieciaki od razu pokornieją, chowają noże, kamienie, ładnie się uśmiechają i przytakują z grzecznością. Jeśli jesteśmy zapraszani gdzieś na obiad grzecznie nalewają herbatki, proszą, dziękują – pełna kulturka! Szkoda, że takim szacunkiem nie cieszą się też dorośli z zagranicy. Poza tym trzeba przyznać, że wschód Turcji jest niesamowicie widokowy. Ogromne góry, doliny i przede wszystkim mało jest tutaj turystów. Przebijając się na północ, przez Siirt, Baykan i omijając sławne z nazwy miasto Batman, docieramy do Tatvan – położonego na zachodnim brzegu jeziora Van.

Kołem się Toczy

Początkowo planowaliśmy jechać wzdłuż granicy z Irakiem, aby później odbić na północ, bezpośrednio do miasta Van i dalej do Gruzji, skąd mieliśmy samolot powrotny. Jednakże małe problemy z brakiem czasu i bolącymi kolanami, wymusiły na nas wybranie mniej górzystych terenów i uderzenie od razu na północ w kierunku Tatvan.

Podjazdy, ciągle podjazdy!

Region Kurdystanu jest bardzo górzysty. Dla amatorów wysokich przełęczy jest to istny raj. Na mapie można wyszukać nawet przełęcze kończące się w okolicach 3000 m n.p.m. My jednak musieliśmy zadowolić się pokonaniem nieco niższych przełęczy i w mniejszych ilościach.

Kołem się Toczy

Mając przed sobą kilkaset kilometrów do Gruzji i zaledwie tydzień do odlotu musieliśmy się posiłkować autostopem. Takie małe urozmaicenie podróży – w którym mamy zresztą już niezłe doświadczenie. Podczas łapania autostopu w tym rejonie świata trzeba pamiętać o jednej zasadniczej rzeczy. Po zatrzymaniu samochodu i wstępnym porozumieniu się z kierowcą, należy zaznaczyć, że nie ma się pieniędzy. Często nie znają oni w ogóle idei autostopu i nierzadko kierowcy dziwili się, że jak to tak łapiemy taksówkę, a nie mamy czym za nią zapłacić? Bywało, że kierowca machnął ręką i odjechał, a czasem - marudząc pod nosem - zgodził się i nas zabierał.

Kołem się Toczy

Tym sposobem całkiem sprawnie dotarliśmy do granicy z Gruzją – skąd już niedaleko do samolotu powrotnego do Polski. Turcja niezbyt przypadła nam do gustu. Zaletą zdecydowanie są wybitnie ujmujące widoki i brak turystów. Niestety całokształt psuje skandaliczne zachowanie dzieci, które zdecydowanie zaniża ogólną notę . Nie zmienia to jednak faktu, że jest tutaj bardzo bezpiecznie i z czystym sumieniem mogę polecić region jako miejsce do odwiedzenia z sakwami.

Odpowiedzi

dwa prima :-)

1. dlaczego tak na wschodzie nie lubią turystów ?

2. dlaczego Admin wspomaga cyklistów ?